Od olśniewających barw poematu „Don Juan”, po fajerwerki Symfonii „Z Nowego Świata”- wspaniałym popisem orkiestry Sinfonia Varsovia i prowadzącego ją dyrygenta Krzysztofa Urbańskiego rozpoczął się 18. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena.
To jedna z najmłodszych, ale też najbardziej rozchwytywanych gwiazd współczesnej dyrygentury (jednocześnie piastuje trzy zaszczytne stanowiska dyrygenckie na trzech kontynentach: jest dyrektorem muzycznym Indianapolis Symphony Orchestra, pierwszym gościnnym dyrygentem Tokijskiej Orkiestry Symfonicznej, a także pierwszym dyrygentem i kierownikiem artystycznym Trondheim Symfoniorkester – ta druga funkcja została mu nadana przez zespół, w uznaniu za dotychczasowy, znaczący wkład w rozwój orkiestry). I właściwie nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Podejmując się bowiem wykonania każdego, najprostszego choćby utworu, Urbański oddaje się tej muzyce całym sobą. Pracuje nad każdą frazą, każdym niuansem czy dynamicznym przetworzeniom. Jest perfekcjonistą w każdym calu, ale też perfekcjonistą z artystyczną wizją. Docenia przy tym pracę współpracujących z nim muzyków. Widać to było w radości muzykowania, wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu jakim obdarzyli go muzycy Sinfonii Varsovii. Urbański zresztą nie pozostawał dłużny – kłaniając się tuż po zakończeniu koncertu to właśnie im oddawał pierwszeństwo zasług, jakby chciał powiedzieć, że to przede wszystkim orkiestrze należą się te gromkie, niekończące się brawa, które wybuchły wczoraj w Filharmonii Narodowej.
Ale od początku: koncert otwierał poemat symfoniczny „Don Juan” Richarda Straussa. Dzieło, o którym tak niegdyś pisał Stefan Kisielewski (jego słowa przypomina w katalogu programowym Adam Walaciński): „utwór wręcz wspaniały, olśniewający rozpędem i polotem swych tematów, zadziwiający inwencją formotwórczą włożoną w ich przetwarzanie, oszałamiający rewelacyjnie wówczas barwną, a po dziś dzień nie spłowiałą instrumentacją, imponujący śmiałością harmonii i faktury”. Wczytując się w słowa Kisielewskiego można odnieść wrażenie, że to opis (co oczywiście niemożliwe) wczorajszego koncertu prowadzonej przez Urbańskiego orkiestry Sinfonia Varsovia. Wyczucie i uwypuklenie niezwykłej kolorystyki instrumentalnej, znakomite kreślenie przemian brzmieniowych sprawiały, że słuchanie tej interpretacji stało się wielką przyjemnością, żeby nie powiedzieć przeżyciem.
Sporo emocji przyniosło także wykonanie Koncertu potrójnego C-dur na fortepian, skrzypce, wiolonczelę i orkiestrę op. 56 Ludwiga van Beethovena, w którym partie solowe zagrali: Julian Rachlin – skrzypce, Claudio Bohórquez – wiolonczela, Hinrich Alpers – fortepian. Artyści, których festiwalowa publiczność zna już doskonale stanęli na wysokości zadania. Porywiste ansamble, zmysłowe i poruszające liryczną śpiewnością solowe popisy, a do tego wrażliwie wtórująca solistom orkiestra zachwycały od pierwszego taktu Allegro, po ostatnią frazę Rondo alla polacca, z kapitalnie odmalowanym tanecznym rytmem poloneza.
Prawdziwym zaś inauguracyjnym fajerwerkiem okazała się wykonana na zakończenie tego wieczoru IX Symfonia e-moll „Z Nowego Świata” op. 95 Antonína Dvořáka. Tuż przed niedzielnym koncertem Urbański zdradził, że marzył kiedyś o tym, by zostać kompozytorem. Ponoć próbował nawet swych sił w tej dziedzinie, ale – jak sam ocenił – nie były one nazbyt udane. Przyniosły jednak pewną konkluzję, która w karierze młodego dyrygenta zdaje się być bardzo ważna, a może jest wręcz jego artystycznym credo? – Poczułem respekt wobec tych wspaniałych i pięknych dzieł. Kiedy więc podejmuję się ich interpretacji odkładam na bok swoje ego i staram się zagrać to, co zapisał w nutach kompozytor, staram się być wierny partyturze – podkreślał Urbański.
Tak właśnie było podczas koncertu inaugurującego 18. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena. Zabrzmiała piękna muzyka. Piękna, ale też oszałamiająca swą potęgą i niebywałą energią.
Tomasz Handzlik
Najnowsze komentarze