Lahti Symphony Orchestra – 15 kwietnia

Muzyka fińska grała główną rolę podczas piątkowego koncertu, a to za sprawą Orkiestry Symfonicznej z Lahti, ósmego pod względem liczby mieszkańców i pierwszego pod względem muzyki miasta Finlandii. Lahti Symphony Orchestra to zespół znakomity, o własnym, odrębnym brzmieniu, chciałoby się rzec – północnym. Niezwykła barwa zespołu daje się opisać jedynie oksymoronami: brzmienie jest zarazem intensywne i stonowane, wyrafinowane i surowe, ciepłe i mroźne, intymne i wyobcowane. Do niezwykle atrakcyjnego kolorytu lahtiańskiej orkiestry dodać należy jeszcze takie zalety jak precyzja rytmiczna oraz entuzjazm gry.
Koncert rozpoczął bardzo rzadko wykonywany utwór Jeana Sibeliusa – Cassazione op. 6 i to w pierwotnej redakcji. Dzieło o mozaikowej formie zabrzmiało bardzo interesująco, potwierdzając, że nie ma lepszych wykonawców muzyki Sibeliusa od orkiestry z Lahti. Apetyty na drugą część koncertu, wypełnioną V Symfonią autora Kalewali jeszcze wzrosły.
Tymczasem na scenę wkroczył młody rosyjski wirtuoz Alexei Volodin, aby wykonać III Koncert fortepianowy Sergiusza Prokofiewa. Jest to wprawdzie dzieło najpopularniejsze spośród wszystkich utworów kompozytora w tym gatunku, ale nie znaczy to bynajmniej, że łatwe. Przeciwnie, napisane przez kompozytora-pianistę, zwanego „człowiekiem o stalowych palcach”, nie jest koncertem dla każdego. Wymaga żelaznej kondycji, ogromnej siły fizycznej i wirtuozerii.
Alexai Volodin te cechy posiada, ma też do dyspozycji stalowe palce. Potęga dźwięku i motoryka dominowały w jego interpretacji, nawet rzadkie w III Koncercie momenty liryczne potraktowane zostały z dystansem i ironią. Groteskowy, sarkastyczny humor kompozytora doszedł w pełni do głosu. Brak szerszego oddechu, bardziej melodycznego potraktowania fragmentów lirycznych, wynikał ze świadomego wyboru pianisty. Volodin bowiem potrafi być melodystą jeśli chce, co udowodnił chopinowskim bisem (Lento con gran espressione).
V Symfonia Sibeliusa jest dziełem złożonym, o nowatorskiej naówczas koncepcji czasu muzycznego, zorganizowanego w coraz ciaśniejsze kręgi. Jest to zatem forma, do której trzeba przywyknąć, aby móc dokładnie śledzić myśl kompozytora, tym bardziej, że rozwój tematyczny także jest na innych oparty zasadach, niż te, które znamy ze szkoły. Tym większe wyzwanie stanęło zatem przed prowadzącym Lahti Symphony Orchestra Okką Kamu.
Fińscy artyści z zadania swego wywiązali się znakomicie, prezentując muzykę Sibeliusa w sposób atrakcyjny lecz nie efekciarski. Interpretacja była emocjonalnie nasycona i skupiona. Rzadko się zdarza, żeby recenzent chciał wyróżnić perkusistę, ale tym razem właśnie na szczególne podkreślenie zasługuje znakomite wykonanie partii kotłów. Było w tym o wiele więcej ponad zwyczajne podkreślanie rytmu i podstawowej harmonii. Samo brzmienie instrumentów doskonale wtapiało się w barwę pozostałej części zespołu a intensywność emocjonalna tej partii znamionowała znakomitego artystę, głęboko rozumiejącego wagę swojej partii dla wyrazu całości.
Na wyrazy uznania zasługuje zresztą cały bez wyjątku zespół Orkiestry Symfonicznej z Lahti.
Krzysztof Komarnicki
polskieradio.pl