Massimo Mercelli i Bruno Canino – 13 kwietnia, 17.00

Zapewne dla większości słuchaczy program tego kameralnego koncertu musiał okazać się nowością. Wariacyjne opracowania tematów pieśni ludowych (opus 105 i opus 107) należą przecież do najmniej znanych kart twórczości Ludwika van Beethovena. Warto jednak przyjrzeć się im bliżej. Kompozytor zwierzał się w swoim kręgu, że zbiory te powstały „dla chleba”, ale nie powstałyby, gdyby nie spiritus movens przedsięwzięcia, szkocki wydawca – George Thomson. Ów długowieczny amator-kolekcjoner folkloru (żył 94 lata!), postanowił stworzyć całkiem nową antologię ludowych pieśni szkockich. Zainspirował się po prostu koncertami Towarzystwa Muzycznego w Edynburgu, podczas których obcy wykonawcy często sięgali po znany mu repertuar. Jego antologia powstać miała jednak nie poprzez zapisywanie istniejących w żywym obiegu utworów, ale za sprawą zamówienia opracowań tekstów i muzyki. Zatrudnił więc takich poetów jak Robert Burns czy Sir Walter Scott, a do obstalowania muzyki – m.in. Józefa Haydna i Beethovena. Haydn zaaranżował dla Thomsona – bagatela, ponad 200 pieśni (co skądinąd stanowiło ledwie połowę jego dorobku w tej dziedzinie), Beethoven (emablowany długo, acz skutecznie przez upartego Szkota) poprzestał na około 120. Później, już z własnej inicjatywy sięgnął po twórczość ludową i popularną z innych zakątków Europy. Sześć tematów z wariacjami op. 105 i Dziesięć tematów z wariacjami op. 107 na fortepian z towarzyszeniem fletu – ukazały się po raz pierwszy jako jeden zbiór w 1819 roku, w Londynie. Na kontynencie podzielono je na dwa „podzbiory”, każdy opatrując oddzielną liczbą opusową. W pierwszym znaleźć można dwie pieśni walijskie, trzy irlandzkie i jedną austriacką (folklor szkocki jakoś się ulotnił), w drugim – poddane kunsztownym przekształceniom wariacyjnym pojedyncze melodie walijską, irlandzką, rosyjską i ukraińską, dwie tyrolskie i aż cztery szkockie.
Wartość obu zbiorów leży przede wszystkim w wariacyjności. Wiadomo – Beethoven był w tej dziedzinie mistrzem W obu opusach zaprezentował więc całą paletę melodycznych, harmonicznych i fakturalnych „kontekstów” ludowych melodii. Oczywiście główny ciężar wykonawczy powierzył fortepianowi. Taka była ówczesna norma kompozytorska, flet zresztą, zgodnie z tytułem – akompaniuje klawiszowemu instrumentowi. Pamiętać należy również, że pisał Beethoven Tematy z wariacjami ledwie kilka lat przed swym genialnym opus 120 (Wariacjami na temat „Walca” Diabellego), mógł więc spokojnie przetestować wiele twórczych rozwiązań.
Fortepian więc na planie pierwszym, a flet w charakterze akompaniamentu, ale duet wytrawnych artystów – pianista Bruno Canino i flecista Massimo Mercelli – „odpowiedzialnością” za wykonawczy efekt podzielił się dosyć sprawiedliwie. Nie było tu mowy o rywalizacji, przeciwnie, ich wykonanie można uznać za wzór współpracy na niwie muzyki kameralnej. Mający do wykonania znacznie bogatszą partię Bruno Canino wyraźnie starał się, by nie przykryć brzmieniem ulotniejszego fletu. Mercelli mógł dzięki temu czarować słuchaczy swoją grą. A odznacza się ona wielką szlachetnością – w gatunku brzmienia i eleganckich barwach. Program tego kameralnego koncertu był monograficzny, z poznawczego punktu widzenia nad wyraz interesujący. Z perspektywy wykonawców nie było to ułatwieniem, ale dodatkową trudnością. Bruno Canino i Massimo Mercelli potrafili jednak uwypuklić całe bogactwo obu Beethovenowskich cyklów, a więc i tę przeszkodę pokonali.
Marcin Majchrowski (Polskie Radio)