Piątego dnia festiwalowej gorączki grająca na skrzypcach Dalia Kuznecovaitė i towarzyszący jej przy fortepianie Tymoteusz Bies zaproponowali naprawdę ciekawy, różnorodny program. Otworzyli koncert I Sonatą na skrzypce i fortepian Krzysztofa Pendereckiego, następnie wykonali Sonatę na skrzypce i fortepian Faustasa Latėnasa, a zakończyli V Sonatą skrzypcową F-dur op. 24 „Wiosenną” Ludwiga van Beethovena. W zestawieniu tym najciekawiej wypadł w moim odczuciu utwór urodzonego w 1956 roku litewskiego kompozytora, pożegnanego przez muzyczny świat niecałe trzy lata temu. W jego Sonacie z roku 1983 zdawała się pobrzmiewać Schubertowska stylistyka, podkreślana przez świetnie wydobyte z instrumentu Kuznecovaitė dramatyczne pizzicato. Utwór wyzwalał także właściwe romantycznemu liryzmowi wrażenie melancholii, zwłaszcza w finałowej kadencji – długim, cichnącym glissandzie, rozpływającym się w przeszywającą ciszę.
Pod wieloma względami bardziej żywiołowa Sonata Pendereckiego ewokowała inny rodzaj emocji, ale równie pozytywne wrażenia. Kuznecovaitė z lekkością poradziła sobie z niełatwym Allegro, a Biesowi należą się słowa uznania za doskonałe operowanie dynamiką. Instrumentaliści doskonale współgrali także w „Wiosennej”, choć utwór Beethovena wypadł tego wieczoru najmniej zjawiskowo. Umiejętności prowadzenia muzycznego dialogu pozwoliły jednak wykonawcom na przedstawienie dojrzałej i wyrazistej interpretacji. Powiew wiosennej świeżości wyzwolił ciepłe reakcje słuchaczy, którzy dwukrotnie poprosili artystów o bis: najpierw Largo, a później Gigue z Sonaty da camera Grażyny Bacewicz. Długie owacje w pełni zasłużone.
Najnowsze komentarze