Nikołaj Rimski-Korsakow jest znany w Polsce głównie za sprawą brawurowego Lotu trzmiela, genialnej suity orkiestrowej Szeherezada i Kaprysu hiszpańskiego, które to utwory są znakomitym przykładem jego wspaniałego słuchu, jeśli chodzi o barwę instrumentów muzycznych i ich możliwości wyrazowe. Rimski-Korsakow, oficer carskiej marynarki i kompozytor-samouk, był jednym z największych mistrzów instrumentacji, jacy pojawili się w historii muzyki. Natomiast mało jest u nas znany z twórczości operowej, choć takie jego dzieła, jak Złoty kogucik, Śnieżynka czy Mozart i Salieri były wystawiane na polskich scenach. Operowa twórczość Rimskiego-Korsakowa jest bardzo obfita, są w niej dzieła monumentalne o tematyce historycznej, jak Sadko czy Pskowianka. Jest również opera „polska” – Pan wojewoda. Natomiast Łukasz Borowicz, planując kolejną prezentację mało znanej opery na Festiwalu Beethovenowskim, postanowił sięgnąć po perełkę, którą jest jednoaktowa baśń sceniczna Kościej Nieśmiertelny. Aby zaś wprowadzić słuchaczy w geniusz orkiestracyjny Rimskiego-Korsakowa, dać wyobrażenie o jego talencie narracyjnym i predylekcji do malarstwa dźwiękowego, poprzedził wykonanie Kościeja suitami z innych oper Rimskiego: Śnieżynki i Legendy o niewidzialnym grodzie Kitieżu.
Borowicz znakomicie przygotował Orkiestrę Filharmonii Poznańskiej. Odnotujmy, że piątkowy koncert był już drugim występem tej świetnej orkiestry na Festiwalu Beethovenowskim w Warszawie – rok temu z powodzeniem wykonała ona pod dyrekcją Borowicza jednoaktową operę Georges’a Bizeta Djamileh.
Słuchanie utworów Rimskiego-Korsakowa w tym wykonaniu było czystą przyjemnością, niekiedy bardzo emocjonującą, bo muzyka ta obfituje w błyskotliwe pomysły, częste zwroty narracji i aż gęsto w niej od intrygujących detali, pojawiających się a to w kwintecie smyczkowym, a to w sekcji instrumentów dętych drewnianych. Borowicz w suicie z opery Śnieżynka (1894-95) rozsnuł przed słuchaczami rozległą przestrzeń brzmieniową, w której na różnych planach, dalszych i bliższych, wciąż coś się działo. Muzyka nie ustawała w ruchu i w tworzeniu fantastycznych obrazów, np. nocnego krajobrazu we wstępie do opery. Efektownie zabrzmiały „ptasie” odgłosy świergotania i pohukiwania (klarnet!) w Tańcu ptaków i brawurowo szybki rosyjski taniec, rozpędzany przez grające z werwą smyczki (Taniec błaznów).
Kolejnym przykładem wspaniałego malarstwa dźwiękowego było pierwsze ogniwo kolejnej suity Rimskiego-Korsakowa, która zabrzmiała podczas piątkowego wieczoru: z opery Legenda o niewidzialnym grodzie Kitieżu i dziewicy Fiewronii (1907). Część pierwszą, Preludium, tworzy delikatny szmer smyczków, w domyśle magiczna sceneria lasu, która jest tłem dla ptasich zawołań, ewokowanych przez instrumenty dęte drewniane. Borowicz zadyrygował tym fragmentem tak sugestywnie, że ów operowy „las Fiewronii” po prostu ukazał się moim oczom. Duże wrażenie zrobiło też burzliwe interludium Bitwa pod Kierżeńcem, w której puzony i tuba krzyżowały się w polifonicznych imitacjach. Finalny obraz Śmierć Fiewronii – Wejście do niewidzialnego grodu zrobił na mnie zaskakujące wrażenie: Rimski-Korsakow nagle objawił mi się jako kompozytor, który przeczuł XX-wieczny minimalizm, a raczej na jakieś dobre pół wieku wcześniej miał podobne pomysły, jak amerykańscy minimaliści: jeden motyw powtarzany jest kilkanaście razy przez instrumenty dęte drewniane, pulsuje i narasta, a z tej „ubogiej” materii Rimski-Korsakow tworzy sugestywną opowieść. Imponujące.
Muzyka Kościeja Nieśmiertelnego (1902) również zachwyciła słuchaczy niesamowitymi niekiedy efektami instrumentacyjnymi, jak choćby motywem wiatru (szerokie, świszczące pasaże wydobywane przez grupę instrumentów dętych drewnianych). Co ciekawe, Rimski-Korsakow, który pozostawał pod pewnym wpływem Richarda Wagnera, zastosował w Kościeju ideę motywów przewodnich. O wpływie wielkiego Niemca na wielkiego Rosjanina świadczy też rozbudowana chromatyka, jakby żywcem przeniesiona z Tristana i Izoldy (wiadomo, że wrażenie wywarł na nim Zygfryd). Jednak u Rimskiego-Korsakowa nie jest to zasada, ale jeden z wielu środków wyrazowych, dodających muzyce intrygującego kolorytu.
Kościej to baśń o złym władcy, który uczynił się nieśmiertelnym, ponieważ ukrył śmierć, a jej strażnikiem uczynił własną córkę, Kościejównę, równie okrutną jak ojciec. Gdyby jednak choć jedna łza potoczyła się z oczu Kościejówny, jej ojciec straciłby nieśmiertelność. I tak się dzieje, ponieważ do zamku złego czarodzieja przybywa Iwan-Królewicz, aby uwolnić więzioną tam przez Kościeja Carewnę. Kościejówna zamiast zabić Królewicza i „wbić jego głowę na pal”, zakochuje się w nim, a ból niespełnionej miłości powoduje, że łza pojawia się w jej oczach. Kościej się jeszcze odgraża, jak wszyscy apodyktycznie władcy, że nic go nie ruszy, za to wszyscy zginą z jego ręki („będę wiecznie żył na waszą zgubę”), jednak traci moc i umiera. Nic dziwnego, że gdy pierwszy raz wykonano utwór, w obfitującym w przedrewolucyjne nastroje Petersburgu, doszło do studenckich zamieszek. Przeciwnicy samodzierżawia widzieli bowiem w tej operze satyrę na cara i impuls do protestów. Rimskiemu-Korsakowowi przyniosło to trochę kłopotów, ale mogło dać satysfakcję moralną, miał bowiem postępowe poglądy.
Wykonanie Kościeja Nieśmiertelnego było wspaniałe. Łukasz Borowicz pewną ręką poprowadził orkiestrę i Poznański Chór Kameralny przygotowany przez Bartosza Michałowskiego. Wielkim potencjałem wokalnym zachwycili też soliści, którzy do Warszawy przyjechali prosto z Akademii Młodych Śpiewaków Operowych, który działa przy Teatrze Maryjskim w Petersburgu pod kierunkiem Łarysy Giergijewej. To bez wątpienia diamenty w trakcie szlifowania. Najbardziej ukształtowanym głosem śpiewała Antonina Vesenina (Carewna – sopran) – świetnie zabrzmiała kołysanka Carewny. Mocny głos o rozległej skali ma Irina Shishkova (Kościejówna – mezzosopran), która wraz z Yaroslavem Petryanikiem, dysponującym potężnym barytonem, wykonała wspaniały duet miłosny Kościejówny i Iwana-Królewicza. Savva Khastev (tenor) jako Kościej i Mikhail Kolelishvili (bas) jako Burza-Bohater również zaimponowali swoimi możliwościami wokalnymi.
Anna S. Dębowska
Koncert odbył się 23 marca w Filharmonii Narodowej w Warszawie
Najnowsze komentarze