Recital młodych pianistów

Współpraca Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena z Abu Dhabi Festival, którym kieruje pani Huda I. Alkhamis-Kanoo, zaowocowała w niedzielę dwugodzinnym recitalem czterech młodych, wielce obiecujących pianistów. Po koncertach w Filharmonii Szczecińskiej, Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, Starachowicach i Kazimierzu Dolnym pianiści wystąpili w sali kameralnej Filharmonii Narodowej w Warszawie, grając dzieła Ludwiga van Beethovena, Fryderyka Chopina, Franza Liszta i Roberta Schumanna.

1.

Krzysztof Książek zaprezentował Sonatę cis-moll „Quasi una fantasia” op. 27 nr 2, zwaną Księżycową. Była to bardzo oryginalna, indywidualna interpretacja tego utworu, w której pianista starał się usłyszeć i przekazać coś innego, inne odcienie i proporcje w gęstej tkance harmonicznej utworu, niż to, co znane jest z kanonicznych wykonań i przyzwyczajeń słuchaczy. We wszystkich częściach skupiał się nie tylko na wiodącym głosie, ale również „wyciągał” na wierzch nić basu i głosy środkowe, pokazywał ich wewnętrzne dialogi. Starał się wyjść poza utarte ścieżki wykonawcze, jak w zakończeniu drugiej części (Allegretto) podanej ritardando i tajemniczym sotto voce. Przykuł uwagę od początku do końca utworu.

2.

Predyspozycje do wielkiej wirtuozowskiej pianistyki ujawnił Paweł Wojciechowski, który zaimponował mi wyborem i wykonanie Sonaty Dantejskiej („Apres une lecture de Dante”: Fantasia quasi Sonata) Franza Liszta. Biorąc pod uwagę, że Wojciechowski ma 18 lat i wciąż jest uczniem średniej szkoły muzycznej im. Zenona Brzewskiego w Warszawie u prof. Joanny Ławrynowicz-Just, wybór utworu, w którym potrzebne są nadzwyczajne umiejętności techniczne musi budzić szacunek. A żadna taryfa ulgowa nie była potrzebna. Wojciechowski dysponuje słyszeniem polifonicznym, umiejętnością różnicowania planów dźwiękowych, dobrą koordynację obu rąk, wielką swobodę i mocne osadzenie w klawiaturze. Od początku do końca panował nad całym tym fajerwerkiem techniki pianistycznej, który składa się na Sonatę Dantejską, nie zapominając oczywiście o stronie wyrazowej utworu, w którym interwał trytonu odgrywa rolę diabolicznego motywu przewodniego, a podniosły hymn w rozmaitych wariantach wprowadza do dzieła tony ekstatyczne.

Zapamiętajmy to nazwisko: Wojciechowski. Paweł.

3.

25-letni Tymoteusz Bies, zwycięzca Międzynarodowego Konkursu im. Karola Szymanowskiego w Katowicach (2018), jeden z ciekawszych polskich pianistów na Konkursie Chopinowskim w Warszawie (2015), studiuje obecnie na Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie Zbigniewa Raubo.

Wybrał dwa utwory Fryderyka Chopina. Walc As-dur op. 42 w jego wykonaniu był przede wszystkim szybki, raczej mało elegancki, krągły i perlisty. Za to Polonez-Fantazja As-dur op. 61 naprawdę mnie wzruszył. Dla mnie jest on snem o Polsce, tęsknym, rozpaczliwym, może nawet chorobliwym, zakończonym apoteozą głównego tematu podszytą gorączką. Ten król polonezów zabrzmiał w wykonaniu Biesa z żelazną logiką, a przecież budowa tego utworu jest dość skomplikowana. Pianista z uczuciem przeprowadzał słuchaczy przez kolejne szalone Chopinowskie modulacje aż do tajemniczego Poco piu lento w H-dur, które wydaje się jądrem tego utworu, tej wielkiej rapsodii o Polsce i o nasłuchiwaniu jej odległego, rozchodzącego się echem głosu (wstęp). Tymoteusz Bies w skupieniu przeprowadził słuchaczy przez meandry tego naładowanego silnymi, wręcz skrajnymi emocjami utworu, jak przez jakiś sen lub wizję. Trzeba nie lada talentu, aby coś takiego zrobić.

4.

23-letni Adam Goździewski, który tak bardzo podoba mi się w Chopinie, tym razem zdecydował się wykonać Karnawał wiedeński Roberta Schumanna. Ileż w tym utworze fantazji, romantycznych przeobrażeń, tęsknych i namiętnych modulacji, ofensywnej energii ujętej w jędrny rytm i koncertowego rozmachu. Słuchając Goździewskiego, miałam jednak wrażenie, że Schumann jakoś się skurczył, wielogłosowa, złożona faktura utworu zrobiła się cieńsza, Karnawał wiedeński stracił swój blask. Goździewskiemu nie udało się też wczuć w emocje dzieła i przekazać ich wiarygodnie słuchaczom – cenię elegancję i swobodę, ale Schumann wymaga więcej. Zdaję sobie sprawę, że Adam Goździewski swoją interpretację będzie jeszcze rozwijał i pogłębiał.

Anna S. Dębowska

Niedziela, 18 października, Filharmonia Narodowa