Rapsodyczny Brahms i „Pieśni przemijania” Pendereckiego

Choć 23. Wielkanocny Festiwal kończy tradycyjnie w Wielki Piątek, to jednak za jego kulminację trzeba uznać czwartkowy koncert pod batutą Lawrence’a Foster, na którym zabrzmiała VIII Symfonia „Pieśni przemijania” Krzysztofa Pendereckiego, wielkie dzieło XXI wieku osadzone głęboko w tradycji niemieckiej pieśni i poezji.

Iwona Hossa, Anna Lubańska, Lawrence Foster, Krzysztof Penderecki i Dietrich Henschel, fot. Bruno Fidrych

 

1.

Festiwal ponownie gościł Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, która w ubiegłym tygodniu pod batutą Alexandra Liebreicha grała pieśni Gustava Mahlera, Alexandra von Zemlinsky’ego i Albana Berga, a tym razem – pod batutą Lawrence’a Fostera – wykonała dzieła Brahmsa i Pendereckiego z towarzyszeniem Chóru Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu przygotowanego przez Agnieszkę Franków-Żelazny.

Koncert rozpoczęło krótkie wystąpienie Lawrence’a Fostera, który chciał podzielić się z publicznością swoim żalem z powodu tragedii, która wydarzyła się w miniony poniedziałek w Paryżu, gdy zapaliła się gotycka katedra Notre Dame. „To nie jest tylko budynek, ona jest jak przyjaciel, który ciężko zachorował, ale na szczęście pozostał z nami i powoli będzie wracał do zdrowia” – powiedział amerykański dyrygent. Wzmianka o francuskiej katedrze nie wpłynęła jednak na zmianę programu i najpierw zabrzmiała Uwertura akademicka Johannesa Brahmsa.

2.

Mimo niemłodego już wieku i olbrzymiego bagażu doświadczeń zawodowych Lawrence Foster ma w sobie energię, którą obdzielić całą wielką orkiestrę symfoniczną. Łączy ją z fenomenalną koncentracją, warsztatem dyrygenckim precyzyjnym gestem i dobrym kontaktem z orkiestrą, która uwielbia grać pod jego batutą (sama zresztą wybrała go na swojego nowego szefa artystycznego). W Brahmsie smyczki brzmiały energicznie, blacha soczyście. Fagoty i oboje zagrały temat burszowskiej melodii Fuchslied tak figlarnie, że aż uśmiech wypłynął mi na usta.

3.

Polska kontralcistka Ewa Wolak, która stale występuje na operowych scenach w Europie, zwłaszcza w Niemczech, wykonała Brahmsowską Rapsodię na alt i orkiestrę. Nastrój zmienił się zupełnie za sprawą tonacji c-moll, w której alt słowami Johanna Wolfganga Goethego opłakuje swój nieugaszony ból i nienawiść płynącą z nieszczęśliwej miłości. Mocny i ciemny głos Ewy Wolak, w niskich rejestrach brzmiący nieco metalicznie, pasował do mrocznej atmosfery pierwszej części Rapsodii, choć chciałoby się w nim również usłyszeć więcej miękkości i płynności.

Za tym ponurym, lecz pięknym utworem, jakim jest altowa Rapsodia stały kłopoty osobiste kompozytora i wstrząs emocjonalny, który przeżył dowiedziawszy się o ślubie Julii Schumann, córki Roberta i Clary Schumannów, w której był bez wzajemności zakochany. Widział jednak dla siebie pocieszenie: w drugiej części w tonacji C-dur do altu dołącza chór męski ze słowami „Ojcze miłości pokrzep mu serce!”. W niej właśnie głos solistki, męskiej części Chóru NFM i NOSPR-u połączyły się w harmonijnie brzmiący splot akordów.

4.

O VIII Symfonii „Pieśni przemijania” Krzysztofa Pendereckiego wybitny krytyk muzyczny Andrzej Chłopecki napisał, że „jest epicką, powieściową formą przeniesioną w ekspresję liryczną, która tęskni do przestrzeni teatru muzycznego”. Kompozytor zawarł w nich swoją pasję do drzew, do poezji, w tym przypadku autorów niemieckich, od Rilkego po Brechta, i jeden z wielkich tematów: przemijania, upływu czasu, schyłku życia i nadziei na odrodzenie. Słowom wielkich poetów kompozytor przeciwstawił własną, odrębną emocjonalnie, czasem stokroć bardziej tragiczną i pesymistyczną aurę dźwiękową, nie ograniczając się tylko uzupełniania muzyką wymowy poetyckich słów. Ekspresja tego dzieła jest wyjątkowa, niezwykle różnorodna, pełna grozy (tony okaryny) aż po finałowe, przypominające tzw. „dźwięk Sheparda”, przejmujące glissando smyczków ku górze przy słowach Achima von Arnima o uwalnianiu się duszy z „mroków ciała” i jej dążenia do jasności. Lawrence Foster doskonale panował nad czasem muzycznym dzieła, pozwalając wybrzmieć najdrobniejszym detalom, podkreślając ich dramaturgiczne znaczenie, jak choćby pojawienie się trąbki basowej w innej części sali koncertowej (symbol głosu Boga). Mimo tak rozbudowanego składu orkiestry i świetnie śpiewającego chóru NFM, dzieło zabrzmiało bardzo przejrzyście. Partie solowe wykonali wybitni soliści: Iwona Hossa (sopran), Anna Lubańska (mezzosopran) i Dietrich Henschel (baryton). Gdy publiczność nagrodziła wykonanie symfonii owacją na stojąco,  siedzący wpierw na parterze kompozytor, pojawił się na estradzie, aby złożyć wykonawcom gratulacje i podziękowania.

Anna S. Dębowska

Czwartek, 18 kwietnia, godz. 19.30, Filharmonia Narodowa