Lamoral, hrabia Egmont, wraz z Wilhelmem Orańskim dowodził powstaniem przeciwko okrutnym rządom hiszpańskich Habsburgów we Flandrii, za co zapłacił życiem. Dla Beethovena był przykładem bohaterskiego zwrócenia się przeciwko despotom. Gdy w 1809 roku poeta Goethe poprosił go o napisanie muzyki do swojego dramatu Egmont, kompozytor przystał na to z ochotą – z całej partytury do obiegu koncertowego weszła na stałe porywająca uwertura op. 84. Od niej właśnie rozpoczęli poniedziałkowy koncert muzycy Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus pod dyrekcją Dawida Runtza.
Program koncertu opierał się na dziełach klasyków wiedeńskich. Zabrzmiał więc również popisowy Koncert trąbkowy Es-dur, w którym partię solową wykonał znakomity węgierski trębacz Gábor Boldoczki. Słyszeliście kiedyś prawdziwe delikatne piano na trąbce? On to potrafi. Gra z idealną intonacją i posługuje się zróżnicowaną, lekką artykulacją. Fantastycznie słuchało się trzeciej części koncertu ze słynnym tematem wprowadzającym radosny i beztroski nastrój.
Intrygująco brzmiały wirtuozowskie kadencje skomponowane do tego koncertu przez Krzysztofa Pendereckiego. To dowcipne wariacje wokół tematów i charakterystycznej rytmiki koncertu, w których pojawiają się jednak tony chromatyczne, jakich Haydn by raczej nie użył.
Gábor Boldoczki znał Krzysztofa Pendereckiego, a jego sztuka wykonawcza zainspirowała kompozytora do napisania dla węgierskiego artysty Koncertu trąbkowego ukończonego w 2010 roku. Tak więc pojawienie się Boldoczkiego i kadencje Pendereckiego miały wymiar symboliczny w rocznicę śmierci wielkiego polskiego kompozytora, która przypada 29 marca.
Na koniec zabrzmiała Symfonia C-dur „Linzka” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Powstała w kręgu jego wielkich opera z ostatnich lat życia: Wesela Figara, Cosi fan Tutte i Don Giovanniego. Dyrygent Dawid Runtz wydobył obecny zwłaszcza w pierwszej części motywy typowo operowy nerw. Odpowiednio wyważył też obecny w Linzkiej nastrój dostojeństwa połączony z energią i witalnością. Muzycy Sinfonii Iuventus z zaangażowaniem muzykowali pod jego batutą, grając bardzo zespołowo. W części trzeciej Runtz podkreślił dosadny, „wiejski” charakter menueta, jakby antycypującego Beethovenowskie rustykalne scherza, np. z VII Symfonii. Część czwarta zabrzmiała najlepiej – żywo, z nerwem i nieomal tanecznym wdziękiem, z eksponowaniem wewnętrznego dialogu grup instrumentów.
Anna S. Dębowska
Poniedziałek, 22 marca, godz. 19:30, Filharmonia Narodowa
Najnowsze komentarze