To było 45 lat temu. Po kilku pierwszych dźwiękach Pasji według św. Łukasza Krzysztofa Pendereckiego, tradycyjna publiczność koncertowa i wielbiciele muzycznej awangardy byli jednakowo wstrząśnięci. Publiczność tradycyjna, ponieważ została postawiona wobec religijnego tematu opowiedzianego środkami radykalnie awangardowymi. Awangardziści, ponieważ zastosowanie tych środków przez czołowego kompozytora tego ruchu stanowiło zerwanie z awangardowymi ideałami. Dwie godziny później było oczywiste, że prawykonanie dzieła okazało się wielkim sukcesem, a słuchacze zyskali pewność, że doświadczyli czegoś niezwykłego.
Po 45 latach Pasja według św. Łukasza zabrzmiała w Wielki Piątek podczas koncertu zamykającego XV Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena. Przez wszystkie te lata arcydzieło Pendereckiego nic nie straciło ze swej wartości. Przeciwnie: przestało szokować awangardowymi środkami, które w ciągu lat stały się językiem obiegowym (sonorystyka, klastery, użycie grupy perkusji jako równouprawnionej grupy w orkiestrze, nowe sposoby artykulacji), ale nie straciło nic z siły swego oddziaływania na słuchacza. Środki muzyczne zostały bowiem w sposób adekwatny zastosowane do łacińskich tekstów dzięki czemu, jak słusznie zauważył prof. Mieczysław Tomaszewski, „stajemy się wprost uczestnikami ewangelicznej opowieści”. Dzieło wytrzymało zatem próbę czasu i należy do niezaprzeczalnych arcydzieł naszej epoki. Sam kompozytor twierdzi, że nie odczuwa po latach potrzeby zmiany czegokolwiek w partyturze. Dlaczegóż miałoby tak być? W dziele skończonym, doskonałym, żadne zmiany nie są wszak możliwe.
Pasja według św. Łukasza ma długą tradycję wykonawczą, znaczoną wielkimi kreacjami Stefanii Woytowicz, Andrzeja Hiolskiego, Bernarda Ładysza czy Leszka Herdegena. Nawet sam kompozytor musiał zmierzyć się nie tylko z trudnościami własnego dzieła, ale i z legendą niezapomnianej interpretacji Henryka Czyża.
Trzeba więc od razu powiedzieć, że wykonanie AD MMXI było ogromnym sukcesem wszystkich wykonawców. Krzysztof Penderecki miał do dyspozycji wielki aparat wykonawczy. A więc, połączone trzy chóry: Chór Filharmonii Narodowej, Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku oraz Ukraiński Narodowy Chór Akademicki „Dumka”. Do tego jeszcze dochodzi Warszawski Chór Chłopięcy, którego wykonanie zasługuje na szczególne wyrazu uznania – młodzi śpiewacy znakomicie radzili sobie w atonalnej przestrzeni dźwiękowej. Trzeba też pamiętać o wadze partii chóralnych dla całości dzieła: jego punktem centralnym, wokół którego całość została skomponowana, jest przecież Stabat Mater wykonywane przez chóry a capella. Wykonanie tego fragmentu nie pozostawiło nikogo obojętnym.
Sinfonia Varsovia, w szczytowej formie, grała z dużą dozą emocji, wielką siłą wyrazu i wrażliwością na barwę, co jest szczególnie ważne w przypadku Pasji Pendereckiego. Barwa bowiem podkreśla i komentuje znaczenie tekstu, zastosowana została zatem w roli Leitmotivu i figury retorycznej zarazem.
Całości obrazu dopełniali znakomici soliści: Krzysztof Gosztyła (w roli mówionej), Thomas Bauer i Tomasz Konieczny, którzy wykonywali swoje partie z pełną wewnętrznego napięcia ekspresją. Liryczne komentarze do akcji wykonała sopranistka Iwona Hossa, a jej wspaniałe wykonanie pozostanie w pamięci na długo.
Krzysztof Komarnicki
polskieradio.pl
Najnowsze komentarze