Takie wykonanie Obrazków z wystawy Modesta Musorgskiego, jak pod batutą Jurka Dybała, to świetny wstęp do następnych koncertów festiwalowych – zaostrzyło apetyt na muzykę.
Pierwszy z 15 festiwalowych koncertów rozpoczął się muzyką polską. 29 marca minęła 80. rocznica śmierci Karola Szymanowskiego, jego więc utwór otworzył 21. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena w Warszawie – w Filharmonii Narodowej Sinfonietta Cracovia pod dyrekcją Jurka Dybała wykonała Etiudę b-moll op. 4 Karola Szymanowskiego w instrumentacji Grzegorza Fitelberga. Jest to jeden z najpiękniejszych utworów Szymanowskiego, jego młodzieńcze dzieło fortepianowe, skomponowane jeszcze przed okresem fascynacji kulturą orientu. Etiudę b-moll spopularyzował sam Ignacy Jan Paderewski, ale ambitny Szymanowski za nią nie przepadał, motywując to „zawiłym stosunkiem do własnej twórczości”. Czarujący, późnoromantyczny temat etiudy został długą, szeroką frazą poprowadzony przez Jurka Dybała. Niskie smyczki (wiolonczele i kontrabasy) z wyczuciem tworzyły ciemny kontrapunkt dla prowadzonej przez skrzypce zmysłowej melodii, zaś instrumenty dęte drewniane tworzyły dalszy plan, wzbogacając harmonicznie i kolorystycznie dialog smyczków.
Jurka Dybała, znakomitego muzyka znamy m. in. z regularnych występów na Wielkanocnym Festiwalu – solista i kameralista, jeden z prowadzących grupę kontrabasów Wiener Philharmoniker i Wiener Staatsoper, od dłuższego czasu z powodzeniem rozwija karierę dyrygencką, idąc śladem takich mistrzów batuty, jak Siergiej Kusewicki czy Zubin Mehta, którzy swoją przygodę z muzyką zaczynali jako kontrabasiści. Dybał ma dobrą rękę, studiował u słynnego Fina Jormy Panuli. Pod jego kierunkiem Sinfonietta Cracovia bardzo się rozwinęła i dziś należy bez wątpienia do czołówki polskich orkiestry symfonicznych o mniejszym składzie. Już w Etiudzie b-moll było słychać swobodę brzmienia, dbałość o wyrazisty rysunek frazy, dobre proporcje dźwięku, artykulację i sugestywny przekaz myśli muzycznej. Z tym większą ciekawością czekałam na zapowiedziane w części drugiej koncertu Obrazki z wystawy Modesta Musorgskiego w instrumentacji Maurice’a Ravela. Wpierw jednak miało stać się za dość tradycji Wielkanocnego Festiwalu – wykonaniu Koncertu potrójnego C-dur op. 56 Ludwiga van Beethovena na fortepian, skrzypce i wiolonczelę, w którym solistami byli muzycy holenderskiego Storioni Trio: Bart van de Roer (fortepian), Wouter Vossen (skrzypce) i Marc Vossen (wiolonczela). W tym wykonaniu dało się słyszeć dwa różne podejścia estetyczne: Storioni Trio, którego liderem zdecydowanie jest pianista Bart van de Roer, grał dźwiękiem łagodnym i mało ekspansywnym – chciałoby się więcej nerwu i blasku. Tego z kolei nie brakowało w grze Sinfonietty, której Dybał nadał bardzo wyrazisty, jędrny ton, pasujący do „męskiego” Beethovenowskiego stylu. Po wykonaniu Koncertu potrójnego muzycy Storioni Trio postanowili zabisować i zagrali szóstą część IV Tria fortepianowego e-moll „Dumki” op. 90 Antonína Dvořáka – miły ukłon Holendrów w stronę braci Słowian.
Wreszcie Obrazki z wystawy – ujęła mnie wrażliwość Jurka Dybała na koloryt orkiestrowy, na barwy instrumentów i niezwykłe efekty, które wymyślił Ravel w swojej olśniewającej orkiestracji arcydzieła Musorgskiego (Gnom, Samuel Goldberg i Szmul). Ujęło mnie też dobre wyczucie czasu muzycznego, świadomość funkcji dramaturgicznej, jaką w narracji muzycznej pełni pauza. Tego wykonania słuchało się w napięciu. Obrazki… to cykl dziesięciu miniatur opartych na charakterystycznych tematach, które środkami muzycznymi przekazują plastyczną wizję Wiktora Hartmanna, rosyjskiego malarza i architekta, przyjaciela Musorgskiego. Widoki ewokowane przez muzykę zmieniają się więc w tym utworze jak w kalejdoskopie. Gnoma i Chatki na kurzej stopce słuchało się więc jak ilustracji do thrillera, Stary zamek intrygował brzmieniem saksofonu altowego, Taniec kurcząt w skorupkach, Tuileries i Rynek w Limoges pokazały dobry warsztat orkiestry, która grała w tych częściach lekko, dowcipnie i z powabem, a na pochwałę zasługuje zwłaszcza sekcja instrumentów dętych drewnianych. Nie do końca udało się solo tuby i solo trąbki z tłumikiem w części Samuel Goldberg i Szmul – brakowało dokładności intonacyjnej i artykulacyjnej. Dybał też ładnie wprowadził słuchacza z Chatki na kurzej stopce w ostatnią część cyklu – Wielką bramę kijowską, która zabrzmiała triumfalnie i z mocą, choć instrumenty dęte blaszane zdominowały pozostałe instrumenty.
Anna S. Dębowska
Niedziela, 2 kwietnia, godz. 12, Filharmonia Narodowa w Warszawie
Więcej zdjęć: TUTAJ
(Fot. Bruno Fidrych / Studio fotograficzne Plasterstudio)
Najnowsze komentarze