Dzień pianistów
Nasi reprezentanci do Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie – Julia Kociuban i Szymon Nehring, a także gwiazda międzynarodowych scen – Zee Zee
byli bohaterami kolejnego, bardzo szczególnego dnia 19. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena. Szczególnego, bo jego program skonstruowany został w ten sposób, by w jego pierwszej (popołudniowej) części zaprezentować młodych artystów, którzy przygotowują się właśnie do startu w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie. W drugiej zaś – dla kontrastu, a może też konfrontacji – pokazać artystę spełnionego i doświadczonego, choć wciąż jeszcze młodego wiekiem, a który ma jednak za sobą triumfy nie tylko na tym słynnym polskim konkursie, ale również na wielu innych światowych scenach.
Rodzinne problemy tego drugiego pokrzyżowały plany. Mowa oczywiście o chińskim pianiście Li Yundim, którego przyjazd na Festiwal Beethovenowski odwołany został zaledwie na parę tygodni przed zaplanowanym koncertem. W jego miejsce zorganizowany został recital równie utalentowanej chińskiej pianistki Zee Zee (znanej do tej pory jako Zhang Zuo).
Pianistyczny maraton rozpoczęła Julia Kociuban, młoda pianistka z Krakowa, studiująca obecnie pod okiem prof. Pavla Gililova w Mozarteum w Salzburgu. Do programu wybrała kompozycje Fryderyka Chopina (Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22), Ludwiga van Beethovena (Sonata fortepianowa Es-dur op. 27 nr 1 Quasi una fantasia) i Grażyny Bacewicz (II Sonata na fortepian).
Pamiętam Julię Kociuban, kiedy jako pięcio- może -sześciolatka grywała koncerty w Krakowie.
Była gwiazdą wszystkich niemal uroczystości, audycji czy apeli szkolnych (przez pewien czas byliśmy uczniami tej samej szkoły muzycznej). My – jej słuchacze, starsi nieco koledzy, już wtedy wiedzieliśmy (a raczej nauczyciele wpajali nam tę wiedzę), że na naszych oczach rośnie wielka artystka. Oczywiście mieliśmy brać z niej przykład.
Wczorajszy występ Julii Kociuban na Festiwalu Beethovenowskim potwierdza nie tylko te prorocze słowa, ale przede wszystkim ukazuje ją w zupełnie innym świetle. Już zresztą pierwsze akordy „Andante spinato” powiedziały nam przecież kim jest. Nie dziewczynką, ani dziewczyną, ale kobietą, dojrzałą pianistką, mocną i bezkompromisową osobowością artystyczną, która nie tylko poznała tajniki interpretacji muzyki klasycznej, ale też wie, czego chce dokonać.
„Melodia Andante spianato toczy się na kształt arabeski, jakby poza czasem, głosem intymnie przyciszonym, skupionym i równym. Polonez uderza zaś w ton heroiczny, w sposób niemal brutalny wytrącają słuchacza z onirycznego zadumania” – mawia o dziele Chopina jeden z najwybitniejszych badaczy muzyki naszego romantyka Mieczysław Tomaszewski.
Julia Kociuban znakomicie odmalowała te kontrasty. Czarując delikatnie kładzioną frazą w Andante, a jednocześnie porywając emocją i wirtuozerią w Polonezie.
Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadło jednak jej wykonanie II Sonaty Grażyny Bacewicz.
Tu artystka pokazała potęgę brzmienia i artystyczną dojrzałość. Zachwycały pięknie, szeroko budowane frazy, ogrom dynamiki i perfekcja jednocześnie.
Podobnie było w przypadku Szymona Nehringa. To nie jego Chopin (Fantazja f-moll op. 49), ani Scarlatti (Sonata d-moll L. 366), ale Szymanowski (Wariacje b-moll op. 3) zrobiły na mnie największe wrażenie. Nieco młodszy od Julii Kociuban artysta doskonale zrozumiał i rozplanował dramaturgię tego dzieła. Będąca tematem wariacji śpiewna melodia snuła się tu poprzez kolejne „odsłony” kompozycji raz potęgując ich melodyjne oblicze, a raz wprowadzając poczucie niepewności, nieodkrytej tajemnicy, raz niemal podrywając (w duchu chopinowskich mazurków) do tańca, a wreszcie kulminując w rozbudowanej, finałowej kodzie.
Podobnie jak jego poprzedniczka Szymon Nehring dowiódł też technicznej dojrzałości. Rozbudowana faktura i wymagająca wirtuozeria tego dzieła nie były dla niego ograniczeniem, ale środkiem do osiągnięcia znakomitych rezultatów.
Nie jeden ze słuchaczy zadawał sobie zapewne po tym podwójnym recitalu pytanie jakie są szanse Julii Kociuban i Szymona Nehringa w Konkursie Chopinowskim. Trudno wyrokować, bo nie słyszeliśmy przecież – poza tą dwójką – pozostałych kandydatów. Poza tym może lepiej nie wyrokujmy, a po prostu trzymajmy za tych młodych kciuki.
A jak wypadła konfrontacja z Zee Zee? Przyznać muszę, że nie przypadła mi do gustu jej pianistyka. Braku technicznych zdolności, wybornej wręcz wirtuozerii nie można jej zarzucić. W tym jest akurat znakomita! W każdym z utworów, które prezentowała (Sonata fortepianowa Es-dur op. 31 nr 3 Ludwiga van Beethovena, „Faschingsschwank aus Wien” op. 26 Roberta Schumanna, Sonata fortepianowa c-moll D. 958 Franza Schuberta) brakowało jednak odrobiny subtelności, muzycznej poezji. Tej, która akurat urzekała w popisach Kociuban i Nehringa.
Tomasz Handzlik
Najnowsze komentarze