Program tego koncertu krył w sobie ciekawostkę: Koncert fortepianowy Es-dur skomponowany przez 14-letniego Ludwiga van Beethovena. Jest to prawdopodobnie jego pierwsza kompozycja z udziałem orkiestry – niewielkiej, bo tylko smyczki, flety i rogi. Do koncertowego życia przywróciła go niedawno amerykańska pianista rosyjskiego pochodzenia Julia Zilberquit i właśnie to ona zaprezentowała Koncert fortepianowy Es-dur na 21. Wielkanocnym Festiwalu Ludwiga van Beethovena w Warszawie z towarzyszeniem Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus. Kto się spodziewał Beethovena w Beethovenie, mógł być zawiedziony. Jest to utwór czysto klasycystyczny, z ducha Haydna i Mozarta, napisany przez genialne dziecko, które nie miało jeszcze ambicji rozsadzenia klasycznej struktury, było po prostu na służbie u księcia elektora na dworze w Mannheim i komponowało muzykę dla swego pana.
Julia Zilberquit wykonała ów koncert w manierze bardzo romantycznej, miękką artykulacją, permanentnym legato, zaznaczanym pedałem. Wykonanie solidne i ładne, zwłaszcza w drugiej części Larghetto, która emanuje spokojną atmosferą. Muszę jednak przyznać, że akurat to dzieło wolałabym usłyszeć na fortepianie historycznym. Pianistka wykonała jeden bis: nastrojowe Adagio z Koncertu obojowego d-moll Alessandro Marcello w opracowaniu Jana Sebastiana Bacha.
Reszta koncertu, złożonego zresztą wyłącznie z dzieł Beethovena, należała do Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus, która wystąpiła pod batutą swojego pierwszego gościnnego dyrygenta, Michaiła Jurowskiego. Jest to postać wciąż mało znana w Polsce, dyrygent rosyjski, który w 1989 roku osiadł wraz z rodziną w Niemczech, by rozpocząć tam poważną karierę, jako szef i dyrygent gościnny takich instytucji muzycznych, jak Opera w Lipsku, Deutsche Oper w Berlinie, Orkiestry Radia WDR w Kolonii i berlińskiej Rundfunk-Sinfonieorchester. Na płytach Miełodii, CPO i Capriccia zarejestrował ponad 60 nagrań, głównie muzyki rosyjskiej. W październiku tego roku z Sinfonią Iuventus dokona w Warszawie światowego prawykonania opery religijnej Mojżesz Antona Rubinsteina (1893), której partyturę odkrył u jednego z niemieckich wydawców nutowych.
W środę zadyrygował uwerturą Coriolan op. 62 i VI Symfonią „Pastoralną” op. 68. Ma świetną rękę, czytelny gest. Nie potrzebuje nadmiernej ekspresji, wystarczy lekki gest, aby wyegzekwować ustalenia z prób. Nawet jeśli nie wszystkie akordy otwierające Coriolana brzmiały pewnie, to w całej uwerturze wyraźnie było słychać zamysł interpretacyjny i konstrukcyjny dyrygenta. Silne skontrastowanie tematów (mrocznego, wyrażającego pragnienie zemsty i śpiewny, oddający głos sumienia), silne kontrasty dynamiczne, wybuchy namiętności, poprzedzane „skradającym” się, opartym na wznoszącej się progresji ruchem smyczków. Zachwyciła mnie zwłaszcza pierwsza część VI Symfonii, w której Jurowski pokazał wspaniałą ekonomię prowadzenia narracji muzycznej opartej na pracy motywicznej, na ciągłym, formotwórczym przetwarzaniu motywów, ich komplikowaniu i upraszczaniu. Muzycy Sinfonii Iuventus, którzy mieli bardzo dobrze opanowane swoje partie, z wyraźną przyjemnością „odgrywali” swoje role, składające się na wielowarstwową, zbudowaną z kilku planów brzmieniowych narrację. Pastoralny charakter całej symfonii Jurowski „odmalowywał” miękkimi liniami, jak gdyby delikatnymi, ale stanowczymi dotknięciami pędzla. Tak się już dziś gra Beethovena niezmiernie rzadko – nieśpiesznie, wchodząc w głąb struktury utworu, ukazując przypływy i odpływy, narastanie napięcia i odprężenie, całą tę dramaturgię, która tworzy dzieło muzyczne. Bardzo treściwe dyrygowanie.
Anna S. Dębowska
Środa, 12 kwietnia, godz. 19.30, Filharmonia Narodowa
Wiejce zdjęć: TUTAJ
(Fot. Bruno Fidrych / Studio fotograficzne Plasterstudio)
Najnowsze komentarze