Nie ma w Warszawie tradycji koncertów popołudniowych, z wyjątkiem prowadzonych od lat koncertów dla dzieci prowadzonych przez Ciocię Jadzię, a obecnie przez jej zastępczynie. W niedzielę na Wielkanocnym Festiwalu okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na koncerty o tej porze i to właśnie dla dorosłej publiczności, choć na sali było też dużo młodzieży i dzieci. Frekwencja cieszyła, tym bardziej, że program był niełatwy, kompozycje raczej z tych mniej znanych. Gościnnie wystąpiła Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej w Olsztynie, magnesem było nazwisko Patrycji Piekutowskiej i Támasa Pálfalviego, młodego utalentowanego trębacza z Węgier.
Ramą koncertu pod dyrekcją Piotra Sułkowskiego były dwa utwory Feliksa Nowowiejskiego (patron Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej), kompozytora, który powraca ostatnio do sal koncertowych (niedawno wykonano w Filharmonii Narodowej jego oratorium Quo Vadis op.13). To ciekawa postać: urodzony na Warmii, wykształcony w Niemczech, czuł się i Polakiem i Warmiakiem, jego twórcze życie przypadło na pierwszą połowę XX wieku, znajdował się pod dużym wpływem Richarda Wagnera. Słychać to choćby w jego bodaj najczęściej grywanym utworze, jakim jest uwertura do opery Legenda Bałtyku z piękną fanfarą na początku i na końcu dzieła. Bardzo sprawnie poprowadził ją Piotr Sułkowski, orkiestra grała soczyście i efektownie. Na koniec zaś zabrzmiał Marsz pretorianów ze wspomnianego oratorium Quo Vadis.
„Opakowane” Nowowiejskim były dwa koncerty XX-wieczne – neoklasyczny żart geniusza, czyli Koncert c-moll na fortepian, trąbkę i smyczki Dymitra Szostakowicza (1933) i o 40 lat późniejszy Koncert na skrzypce i orkiestrę smyczkową Andrzeja Panufnika.
W Szostakowiczu, burleskowym, ironicznym persyflażu wielkiej klasyki, główną partię gra fortepian – solistką była serbska pianistka Anika Vavic. To dobra instrumentalistka, ale w Szostakowiczu potrzeba więcej polotu i artystycznego szaleństwa, zwłaszcza w finale, gdzie jest tak dużo bufonady. „Sprawia mi zadowolenie, jeśli publiczność wręcz się śmieje” – pisał Szostakowicz. Powodów do śmiechu nie było. Z kolei partia trąbki jest właściwie dodatkiem do partii fortepianu, kolorystycznym urozmaiceniem, ale nawet w tak niewielkim fragmencie 26-letni Támas Pálfalvi, wychowanek Gábora Boldoczkiego umiał zainteresować np. w części środkowej, gdzie z piana orkiestry wyłania się solo trąbki – zrobił to bardzo dobrze.
Patrycja Piekutowska wykonała Koncert skrzypcowy Andrzeja Panufnika. Zapowiedziała z estrady, że to jej ostatni koncert przed dłuższą przerwą, spodziewa się bowiem drugiego dziecka. Koncert skrzypcowy Panufnika powstał na zamówienie Yehudi Menuhina, ale kompozytor napisał dedykację: „Dla mojej żony” i właśnie ona, Lady Camilla Panufnik, zasiadała na widowni, słuchając emocjonalnego wykonania Piekutowskiej. Skrzypaczka na bis wykonała wirtuozowskie potpourri – Images II Mariana Borkowskiego.
Anna S. Dębowska
Niedziela, 9 kwietnia, godz. 12, Filharmonia Narodowa
Więcej zdjęć: TUTAJ
(Fot. Bruno Fidrych / Studio fotograficzne Plasterstudio)