Drugi koncert festiwalowy upłynął słuchaczom z Orkiestrą Polskiego Radia w Warszawie. To nowa nazwa dawnej Polskiej Orkiestry Radiowej, ale też zespół sprawiał wrażenie zespołu w nowej dobrej formie pod sprawną i zaangażowaną dyrekcją Michała Klauzy.
Gwiazdą koncertu był pianista Szymon Nehring, który zaprezentował V Koncert fortepianowy Es-dur op. 73 Ludwiga van Beethovena (1809).
Podobnie jak w sobotę, gdy koncert rozpoczął się Ciacconą na orkiestrę smyczkową Krzysztofa Pendereckiego, tak i niedzielny wieczór rozpoczęło arcydzieło zmarłego w tym roku kompozytora pochodzące z jego Polskiego Requiem – Agnus Dei w wersji na orkiestrę kameralną, którą w 1994 opracował Borys Pergamenschikow. To utwór wyjątkowy, wyrosły jakby z głębokiej ludowej wiary, choć nie ma w nim naturalnie niczego folklorystycznego, chodzi raczej o charakter (oryginalna wersja powstała na ośmioosobowy chór a cappella), czemu nie przeczy łaciński tekst dzieła.
Utwór pod batutą Michała Klauzy zabrzmiał najpierw pełną rozpaczy modlitewną skargą aż do potężnej dysonansowej kulminacji, po której powrócił temat skargi, tym razem cichej i przejętej żalem wyrażonej w solowej partii wiolonczeli. Przejmujące dzieło i dobre wykonanie.
Później jednak nastrój koncertu się zmienił – rozległy się triumfalne akordy Koncertu Es-dur „Cesarskiego” Beethovena w interpretacji Szymona Nehringa, który ma już w repertuarze wszystkie koncerty geniusza z Bonn z wyjątkiem IV G-dur. Cesarski gra od roku.
To koncert skomponowany z królewskim rozmachem, w którym wyważone są elementy wyrazowe i wirtuozowskie. Interpretacja Szymona Nehringa, jakkolwiek na pewno będzie jeszcze dojrzewa i się „docierać”, z pewnością wyróżniała się indywidualnym ujęciem, dalekim od gładkich, konwencjonalnych wykonań tego dzieła. Szymon Nehring poszukał w tym utworze własnej drogi. Dla mnie jest przede wszystkim pianistą intymnych nastrojów, dlatego nie oczekiwałam od niego potężnego tonu i wyrazistych kontrastów wyrazowych, co nie znaczy, że ich nie było, chodzi jednak o skalę. Wiem, że Szymon Nehring dąży do wielkiej pianistyki, dla mnie jednak jego V Koncert miał kameralny charakter, co nie jest zarzutem. To, co mnie przede wszystkim ujęło, to wrażliwe podejście do lirycznej strony koncertu – „filigranowy” temat poboczny pierwszej części zabrzmiał pięknie jakby pianista wsłuchiwał się z nostalgią w tę wiedeńską salonową melodię.
Nehring podkreślał owe kontrasty wyrazowe tak typowe dla Beethovena, potrafił uderzyć w heroiczny podniosły ton, olśnić dzwoneczkowymi trylami i figuracjami. Trzeba jednak powiedzieć, że niektóre wirtuozowskie popisy brzmiały nieco zbyt zachowawczo i nie pozwoliły poczuć pierwiastka improwizacyjnego, którym naładowany jest V Koncert podziwianego przez współczesnych pianisty-improwizatora.
Słynne Adagio z tego koncertu zabrzmiało bardzo poetycko, a rondo (część trzecia) bardzo popisowo. W niej właśnie Szymon Nehring pokazał swój wirtuozowski pazur, nie do końca natomiast podobała mi się grająca zbyt skocznie i dziarsko orkiestra – mniej po wiedeńsku, a bardziej po warszawsku.
A jednak młodzieńcza VI Symfonia C-dur Franza Schuberta (1818) zabrzmiała w wykonaniu Orkiestry Polskiego Radia w Warszawie wcale wdzięcznie, elegancko i witalnie. Podobało się i zwiewne Andante, i bardzo przypominające dosadnie „wiejskie” scherza z symfonii Beethovena Presto (część trzecia), a także części skrajne symfonii.
Orkiestra zaprezentowała sporo dobrego zespołowego muzykowania – słychać dobrą rękę maestra Klauzy.
Anna S. Dębowska
Niedziela, 11 października, Filharmonia Narodowa
“Chamber music is a meeting of players, … it is building a relationship” – says Agnieszka Zahaczewska-Książek in her commentary for the album. The first CD of the Książek Piano Duo came out almost eight years after their debut, but it was well worth the wait. Almost every sound shows good ensemble playing and perfect […]
Marcin Majchrowski “Ruch Muzyczny”