Koncert rozpoczął się na znak dany przez obecną na widowni Elżbietę Penderecką, prezes Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena i dyrektor generalna Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena.
Gdy zabrzmiał pełen melancholii temat Ciaccony z Polskiego Requiem Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu muzyków kwintetu smyczkowego Orkiestry Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Andrzeja Boreyki, nie sposób było nie pomyśleć o kompozytorze, który odszedł w marcu tego roku. Krzysztof Penderecki zawsze obecny był na Festiwalu Beethovenowskim, słuchał koncertów, dyrygował swoimi utworami. Fizyczny brak jego osoby na tegorocznej edycji dało się odczuć, nawet mimo rekompensaty w postaci jego pięknej muzyki. Dziewięć kunsztownych wariacji na temat Ciaccony z uczuciem wykonanych przez smyczkowców Orkiestry Filharmonii Narodowej wprowadziło słuchaczy w nastrój zadumy.
Następny utwór wymagał już większej obsady orkiestry. Australijski kompozytor Brett Dean opracował trzecią część Kwartetu smyczkowego F-dur op. 59 nr 1 Ludwiga van Beethovena z cyklu trzech kwartetów napisanych dla księcia Andrzeja Razumowskiego. Dean „przełożył” utwór na orkiestrę smyczkową i instrumenty dęte drewniane, które urozmaicały paletę kolorystyczną utworu, choć można było go sobie doskonale wyobrazić wyłącznie w wersji smyczkowej, czyli zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem.
Adagio molto e mesto, wspomniana część trzecia Kwartetu F-dur, powstała niedługo po III Symfonii „Eroice” – w obu tych dziełach pojawia się rodzaj marsza żałobnego pamięci bohatera. Znam różne interpretacje tego utworu, np. kanoniczne nagranie Guarneri Quartet
mocno akcentuje uroczysty i marszowy funeralny charakter Adagia. Andrzej Boreyko nie poszedł w tę stronę, zatarło się więc również skojarzenie z Eroicą, jednak wrażenie obcowania z czymś ponadczasowym i wszechogarniającym pozostało, choć mniej tu było dramatyzmu, a więcej melancholijnego smutku.
W Kwartecie F-dur Adagio molto e mesto przechodzi bezpośrednio attacca do części czwartej, która ma charakter tańca rosyjskiego. Po posępnym f-moll powraca w niej pogodna tonacja F-dur. Andrzej Boreyko zaskoczył słuchaczy zastosowaniem tej samej formuły, ale w innym znaczeniu. Adagio Beethovena przeszło bezpośrednio w I Symfonię c-moll op. 68 Johannesa Brahmsa – jego żałobny charakter w tony nie mniej mroczne, ale mocniej nasycone dramatyzmem. W swojej pierwszej symfonii utrzymanej w „beethovenowskiej” tonacji c-moll Brahms dał dowód autentycznego duchowego powinowactwa z mistrzem z Bonn, zarówno w tragicznym przeczuciu ludzkiego losu, jak i witalności, którą pulsuje muzyka obu panów B.
Andrzej Boreyko zaskoczył powściągliwością w stosowaniu temp: pierwszą część poprowadził bardzo dobitnie, wręcz powściągając temu, a więc nie tak jak chciał kompozytor un poco sostenuto, tylko raczej molto sostenuto. A jednak była to zwarta interpretacja, powolne tempo dodawało muzyce powagi i rysu tragizmu. W drugiej części muzycy eksponowali płynny, śpiewny rysunek prowadzonej na szerokim oddechu frazy.
Dość powolna była również trzecia część, rodzaj scherza, w którym pojawiają się pogodniejsze tony, na szczęście zamierzona powolność, mocne osadzenie tempa i spokój nie były się pozbawione elementu grazioso. Niezwykle szlachetnie zabrzmiała część czwarta, a w niej chorał instrumentów dętych, który dzięki odpowiednio wyeksponowanemu głosowi fagotu nabrał cech bardzo archaicznych, trafnie u kompozytora, który tęsknił za tradycją i muzykę baroku uważał za ideał.
Orkiestra Filharmonii Narodowej z powodu obostrzeń antycovidowych grała w zmniejszonym składzie (ok. 40 muzyków), ale nie wpłynęło to na jakość brzmienia, gęstego, nasyconego i oddającego złożoność Brahmsowskich harmonii.
Anna S. Dębowska
Sobota, 10 października, Filharmonia Narodowa w Warszawie
“Chamber music is a meeting of players, … it is building a relationship” – says Agnieszka Zahaczewska-Książek in her commentary for the album. The first CD of the Książek Piano Duo came out almost eight years after their debut, but it was well worth the wait. Almost every sound shows good ensemble playing and perfect […]
Marcin Majchrowski “Ruch Muzyczny”