Festiwal

(Polski) Ruch Muzyczny 31.03 Michał Klubiński

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

„Z serca – niech znowu do serc powraca” – wpisał w partyturze swojej Missa Solemnis Ludwig van Beethoven. Dzieło to przewyższa pojęcie o sacrum, jakie wyrobiliśmy sobie przesz stulecia obcowania z mszami, kantatami i oratoriami, dorównuje mu tylko Msza h-moll BWV 232 Bacha. Jego wykonanie zawsze stanowi wyzwanie estetyczne, duchowe, wymaga poszukiwania transcendencji. Ten utwór jest bowiem, wedle słów Witolda Hulewicza „modlitwą, jakiej nie znano i jaką przedtem nie modlił się nikt”. Potężna narracja wyraża zmagania pierwiastka ludzkiego – zapośredniczonego przez dramatyzm symfonizmu – z pełnymi nadziei głosami solowymi i potężnymi, wyrafinowanymi, polifonicznymi chórami.

Fot. Bruno Fidrych

Trzeba przyznać, że Leonard Slatkin, prowadzący na Festiwalu Chór Filharmonii Krakowskiej i Orkiestrę Filharmonii Narodowej, wywiązał się z interpretacji tego utworu nadzwyczaj dobrze. Już w pierwszym odcinku wejście tutti było łagodne, wyreżyserowane dynamicznie, ale zarazem pełne i kontemplacyjne. Chór Filharmonii Krakowskiej, choć nie dysponujący tak znakomitą formą jak Chór FN, był znakomicie przygotowany przez Piotra Piwkę, i mimo uchybień w barwie (nieco krzyczące tenory), realizował się znakomicie w tutti i pełnych powagi, monumentalnych fugach. Koncepcja Slatkina, trochę odromantyczniona, zmierzała do równowagi między tym, co wspólnotowe, a tym, co indywidualne. Ujmowało bardzo energiczne, wybitnie retoryczne (w sposób barokowy) wejście Gloria, świetna koncepcja żywych temp, niuansowanie dynamiki w Kyrie, znakomity balans w Credo, mięsiste i kolorowe brzmienie dętych w wielu epizodach, podkreślające consolatio, ładne kameralizowanie odcinka wiolonczelowego w Benedictus. W ostatniej części znakomicie zaprezentował się Krzysztof Bąkowski (skrzypce solo), zmagając się z pękniętą struną (na chwilę przejął instrument od koleżanki). Gdyby nie kwartet solistów, który wyraźnie nie podołał arcytrudnym partiom (mało nośne brzmienie sopranistki Poliny Pasztircsák, alcistka Ulrike Helzel, z niezbyt słyszalnymi dołami, nieco ściśnięty, bardziej liryczny niż dramatyczny tenor Patrika Reitera i zupełnie barytonowy, zanikający głos Łukasza Koniecznego, wyraźnie poniżej formy tego wieczoru), wykonanie moglibyśmy uznać za znakomite…

back to the list

(Polski) III Festiwal romantycznych kompozycji

Następny