Festiwal

(Polski) Machowska, Kuszlik i inni – zjawiskowy koncert finałowy

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

1.

Ostatni koncert III Festiwalu romantycznych kompozycji trzeba uznać za wprost zjawiskowy. Nie chodzi tylko o wysoką jakość artystyczną do niedawna zupełnie zapomnianych dzieł kameralnych Józefa Elsnera i „jego romantycznych spadkobierców”, by nawiązać do tytułu tegorocznej edycji festiwalu. Chodzi przede wszystkim o to, jak fantastycznie te utwory zostały wykonane. Organizator – Stowarzyszenie im. Ludwiga van Beethovena – zaprosił wspaniałych solistów i kameralistów, którzy znaleźli ze sobą idealne porozumienie. Słuchając w ich wykonaniu Septetu D-dur Elsnera, Oktetu d-moll op. 6 Józefa Krogulskiego i Sekstetu smyczkowego Es-dur op. 39 Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, miałam wrażenie, że muzycy ci rozumieją się w pół słowa, oddychają w tym samym czasie i zgodnie poddają się pulsowi muzyki i jej zmiennym przepływom. 

Czas odsłonić karty i ujawnić nazwiska: Maria Machowska (skrzypce I), Kamil Staniczek (skrzypce II), Mateusz Doniec (altówka), Magdalena Bojanowicz (wiolonczela I), Agata Dobrzańska (wiolonczela II) i Tomasz Januchta (kontrabas), Jakub Kuszlik (fortepian) oraz Zofia Neugebauer na flecie i Adrian Janda na klarnecie (jakże dopasowany brzmieniowo duet!).   

2.

Trzeba było słyszeć, z jakim wdziękiem wykonali oni Septet D-dur Elsnera (1830), chciałoby się rzec, że to „uroczy bibelocik”, ale w tym wykonaniu wprost mini-arcydzieło. Ta muzyka wprost iskrzyła się eleganckimi i pełnymi harmonii dialogami między instrumentami lub momentami, kiedy szły one jakby pod rękę w prowadzeniu tematu unisono, np. wiolonczeli i klarnetu. Maria Machowska i Adrian Janda w czwartej części utworu osiągnęli niezwykłą lekkość w charakterystycznych przebiegach szesnastkowych, którymi skrzypce i klarnet wymieniają się w tej części. Fantastyczna była też harmonia barw brzmienia osiągnięta między muzykami i poszczególnymi instrumentami – nie było żadnych skaz, szorstkości, niedopasowania, które często się zdarza w składach kameralnych dobranych do jednego projektu. Tutaj jednak mieliśmy do czynienia z muzykami, którzy świetnie się znają (Machowska, Janda i Januchta są członkami Orkiestry Filharmonii Narodowej).

Zachwycił mnie też pianista Jakub Kuszlik (artystka impresariatu Stowarzyszenia im. Beethovena, reprezentuje Polskę na październikowym 18. Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie). Uderzyła mnie klarowność i miękkość dźwięku, którym operował Kuszlik, wyczucie stylistyczne i świadomość funkcji, jaką fortepian odgrywa w zespole. W swoim Septecie Józef Elsner nie ustawił zbyt wysoko wymagań dla pianisty, fortepian nie jest tu instrumentem wiodącym. Wyobrażam sobie jednak, że znalazłoby się wielu pianistów, którzy chcieliby zdominować ensemble. Natomiast Kuszlik był w brzmienie zespołu idealnie wtopiony, co nie znaczy, że wycofany. To jest właśnie sztuka zespołowego grania – nastawienie na dialog, wyczucie proporcji brzmienia i słuchanie partnerów. 

3.

Z tym większą przyjemnością słuchałam go w następnym utworze – Oktecie d-moll Józefa Krogulskiego, który talentem kompozytorskim przewyższył swego profesora, Józefa Elsnera. W drugiej części tego utworu Krogulski, ceniony pianista wirtuoz, zapisał koncertującą partię fortepianu na tle akompaniamentu smyczków, fletu i klarnetu – trzeba było słyszeć z jakim smakiem Jakub Kuszlik poprowadził słodką, sentymentalną kantylenę.

Kapitalne są trzecia i czwarta część Oktetu Krogulskiego. Z trzeciej (Menuetto. Piu presto) zapamiętałam przede wszystkim czarujący lendler. Część czwarta zaskoczyła słuchaczy efektami dźwiękowymi, takimi jak sul ponticello (gra przy podstawku) w skrzypcach i altówce – cała część nazwana Allegro a la Bohemienne to właściwie rodzaj ilustracyjnego pastorale, przywodzącego na myśl Symfonię „Pastoralną” Beethovena, ale o nadwiślańsko ludowej proweniencji, w której skrzypce i altówka wydają świszczące dźwięki (sul ponticello) jakby zapowiadające burzę, a klarnet i flet szybkimi pasażami imitują podmuchy wiatru w deszczowej zawierusze. 

4.

W Sekstecie Es-dur Dobrzyńskiego zmienił się skład – z żalem pożegnaliśmy pianistę Jakuba Kuszlika, flecistkę Zofię Neugebauer i klarnecistę Adriana Jandę. Na estradzie Studia Koncertowego Polskiego Radia pozostali sami smyczkowcy – skład powiększył się o drugą wiolonczelę (Agata Dobrzańska) i drugie skrzypce (Kamil Staniczek). Wykonali utwór stylowo, pięknym wysmakowanym dźwiękiem, z precyzją realizując rozmaite detale, muzyczne wzmianki, wtręty i dopowiedzenia. Fantastycznie zabrzmiała część druga (Menuetto. Allegro) rozpoczęta brawurowym fugatem i z częścią środkową (trio) w formie czarującego walca, którego temat wyśmienicie prowadziła na skrzypcach Maria Machowska. Skrzypaczka dominowała również w części trzeciej (Elegia), w skrzypcowej wokalizie. Część czwarta (Finale. Allegro) to już była rozpisana na smyczki opera z jej charakterystycznymi zwrotami, podkreślającymi akcję sceniczną figurami i stylistycznym rozmachem. I znów popisywały się tutaj pierwsze skrzypce, którym odpowiadała krótką rytmiczną figurą druga wiolonczela (Dobrzańska). 

Anna S. Dębowska

Niedziela, 5 września, Studio Koncertowe Polskiego Radia

 

back to the list