Festiwal

(Polski) Adam Goździewski i spotkanie z Erardem

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

1.

W dzień po recitalu Tomasza Rittera w Pałacu na Wyspie w Łazienkach Królewskich w tym samym miejscu pałeczkę przejął od niego Adam Goździewski. Artysta wybrał jednak inny fortepian – erarda z 1842 roku, również z kolekcji Andrzeja Włodarczyka. To instrument o mniejszym wolumenie brzmienia niż broadwood i mniej zróżnicowanej palecie barw dźwięku, co nie znaczy, że jest mniej interesujący. Bardzo ciekawie zabrzmiały na nim melancholijne, nieco posępne późne nokturny Edwarda Wolffa z op. 134 i 182, wszystkie utrzymane w tonacjach mollowych. Właśnie od nich zaczął Goździewski swój recital, później jeszcze przeplatając utwory innych kompozytorów nokturnami Wolffa – b-moll op. 27 nr 2 i intrygującym Nokturnem w formie mazurka op. 45.

 

2.

Takie jest właśnie założenie Festiwalu romantycznych kompozycji – wypełnić program recitalu dziełami szerzej nieznanymi, do niedawna w ogóle zapomnianymi, pokazać ich wartość i piękno. Tak było właśnie z twórczością Edwarda Wolffa, urodzonego w Warszawie i działającego w Paryżu pianisty wirtuoza, pedagoga i kompozytora, prywatnie wuja Henryka i Józefa Wieniawskich. Wolff również był uczniem Józefa Elsnera, w Paryżu spędził jednak większość swojego życia, tam zmarł w 1880 roku i został pochowany na cmentarzu Montparnasse. W jego zapomnianej twórczości dominują utwory na fortepian solo – przypominała je na płytach pianistka Joanna Maklakiewicz.

Wolff pisał muzykę fortepianową dla salonów, ale nie tylko po to, aby dostarczyć słuchaczom niezobowiązującej rozrywki. Nokturny, które z takim zaangażowaniem i wyczuciem przedstawił na Festiwalu romantycznych kompozycji Adam Goździewski, miały skłaniać publiczność do zadumy i pogłębionej refleksji osobistej. Urody dodaje im bogaty język harmoniczny (pod tym względem Wolff jest ciekawszy niż Fontana czy Dobrzyński).

 

3.

Wydaje się, że Adamowi Goździewskiemu, który wydał niedawno ze skrzypaczką Dominiką Przech płytę zawierającą premiery fonograficzne utworów Pawła Kleckiego i Zbigniewa Bargielskiego (wytwórnia Sarton), odpowiada kameralna atmosfera salonu. Pianista ten nie lubi podnosić głosu, nadużywać dynamiki forte, choć i tej nie zabrakło w Nokturnie b-moll Wolffa.

Pianista sporą część recitalu poświęcił także twórczości Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego (wychowanek Elsnera, przyjaciel Chopina). Z przyjemnością słuchałam jego Mazurków op. 27 – ten XIX-wieczny kompozytor był bliżej polskiego idiomu niż my teraz, współcześnie, w czasach kultury masowej, nawet jeśli mazurki te były efektem przetworzenia pewnego modelu muzyki salonowej odległego od ludowego oryginału. Ale ten odległy głos polskiego kompozytora z I pół. XIX wieku, zatarty na długo przez upływ czasu, a teraz przypomniany, ma w sobie dla mnie coś niezwykłego –symbolizował ciągłość kultury polskiej. Zrozumienie i miłość do rytmu i melodii mazurka łączy nas, współczesnych, z naszymi rodakami sprzed wieków. Bardzo piękny wydał mi się zwłaszcza Mazurek c-moll oparty na kujawiakowej smętnej nucie. Adam Goździewski wykonał także mocno inspirowane Chopinem Impromptu As-dur op. 54 i Resignation As-dur op. 38 Dobrzyńskiego oraz Nokturn F-dur op. 20 Juliana Fontany.

Anna S. Dębowska

Sobota, 4 września, Pałac na Wyspie w Łazienkach Królewskich w Warszawie

 

 

back to the list