Festiwal

(Polski) Jacek Kaspszyk i apoteoza rytmu

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Na tym koncercie pod batutą Jacka Kaspszyka we wspaniałej sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach miała pierwotnie zabrzmieć Missa solemnis Ludwiga van Beethovena. Surowe obostrzenia antycovidowe uniemożliwiły jednak wykonanie tego dzieła.

W miejsce mszy pojawiły się więc dzieła symfoniczne Beethovena: rzadko wykonywana Uwertura C-dur „Poświęcenie domu” op. 124 i VII Symfonia A-dur op. 97.

Uwertura Poświęcenie domu powstała w 1822 roku, ale słychać w niej dalekie echa o kilkanaście lat wcześniejszej VI Symfonii F-dur „Pastoralnej”. Została wykonana w 1824 roku przy okazji premiery innej Beethovenowskiej symfonii – Dziewiątej oraz trzech wybranych części Missa solemnis. Znajdujemy w niej ulubione przez kompozytora motywy heroiczne, walecznie brzmiące fanfary trąbek i uderzenia kotłów. Jacek Kaspszyk i muzycy NOSPR ukazali różnorodną fakturę utworu, wymagającą od orkiestry nie lada wirtuozerii – jak we fragmencie z fanfarą trąbek, której towarzyszy koronkowy oparty na drobnych wartościach nutowych akompaniament solowego fagotu. Albo w fugowanym Allegro z podwójnym kontrapunktem, w którym przyłączające się do fugi grupy instrumentów dążą ostatecznie do efektownej kody.

VII Symfonia A-dur pod dyrekcją Kaspszyka była przykładem wysokiej klasy zespołowego grania. Dyrygent postanowił pochylić się z uwagą nad wstępem do pierwszej części (Poco sostenuto – Vivace), zwykle traktowanym jako konieczne przejście do zasadniczego dania, którym jest żywiołowe, spalające się w energicznym rytmie Vivace. A przecież to piękna muzyka – Jacek Kaspszyk uwydatnił jeszcze jej wzniosły i dostojny charakter.

Samo Vivace (zagrane z repetycją ekspozycji) u Kaspszyka miało dość stateczne tempo – znów przeciwieństwo współczesnych wykonań rozpędzonych do granic możliwości wykonania i percpecji. Orkiestra grała śpiewnie długimi łagodnymi frazami, muzykę przenikały entuzjazm, wzmagający się falami uniesienia, krzepka siła i energia.

Allegretto, które jest rodzajem marsza żałobnego, zabrzmiało jako melodia chwytająca za serce liryzmem, jak krucha skarga nucona przez smyczki, która narasta i przeradza się w falę rozdzierającego lamentu z towarzyszącym mu bezwzględnie rytmem wojskowego marsza w partii instrumentów dętych.

Część trzecia zabrzmiała rzeczywiście w tempie presto, zgodnie ze wskazaniem w partyturze – skoczna, radosna muzyka, kojarząca się z erupcją czyjegoś śmiechu (obój, potem pozostałe dęte i smyczki). Za to trio w części trzeciej stało się narracją samą w sobie, rozciągnięte w czasie jak wygrzewający się w słońcu kot. Kaspszyk po mistrzowsku zmieniał więc nastroje. Finał symfonii (Allegro con brio) był popisem wirtuozerii całej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, jej pełnego zespołowego i spoistego brzmienia w tutti.

Anna S. Dębowska

Sobota, 27 marca, godz. 19:30, Sala Koncertowa NOSPR w Katowicach

back to the list