Festiwal

(Polski) Wierny kompozytorskiej partyturze – 6.04.2014

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Od olśniewających barw poematu „Don Juan”, po fajerwerki Symfonii „Z Nowego Świata”- wspaniałym popisem orkiestry Sinfonia Varsovia i prowadzącego ją dyrygenta Krzysztofa Urbańskiego rozpoczął się 18. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena.

To jedna z najmłodszych, ale też najbardziej rozchwytywanych gwiazd współczesnej dyrygentury (jednocześnie piastuje trzy zaszczytne stanowiska dyrygenckie na trzech kontynentach: jest dyrektorem muzycznym Indianapolis Symphony Orchestra, pierwszym gościnnym dyrygentem Tokijskiej Orkiestry Symfonicznej, a także pierwszym dyrygentem i kierownikiem artystycznym Trondheim Symfoniorkester – ta druga funkcja została mu nadana przez zespół, w uznaniu za dotychczasowy, znaczący wkład w rozwój orkiestry). I właściwie nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Podejmując się bowiem wykonania każdego, najprostszego choćby utworu, Urbański oddaje się tej muzyce całym sobą. Pracuje nad każdą frazą, każdym niuansem czy dynamicznym przetworzeniom. Jest perfekcjonistą w każdym calu, ale też perfekcjonistą z artystyczną wizją. Docenia przy tym pracę współpracujących z nim muzyków. Widać to było w radości muzykowania, wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu jakim obdarzyli go muzycy Sinfonii Varsovii. Urbański zresztą nie pozostawał dłużny – kłaniając się tuż po zakończeniu koncertu to właśnie im oddawał pierwszeństwo zasług, jakby chciał powiedzieć, że to przede wszystkim orkiestrze należą się te gromkie, niekończące się brawa, które wybuchły wczoraj w Filharmonii Narodowej.
Ale od początku: koncert otwierał poemat symfoniczny „Don Juan” Richarda Straussa. Dzieło, o którym tak niegdyś pisał Stefan Kisielewski (jego słowa przypomina w katalogu programowym Adam Walaciński): „utwór wręcz wspaniały, olśniewający rozpędem i polotem swych tematów, zadziwiający inwencją formotwórczą włożoną w ich przetwarzanie, oszałamiający rewelacyjnie wówczas barwną, a po dziś dzień nie spłowiałą instrumentacją, imponujący śmiałością harmonii i faktury”. Wczytując się w słowa Kisielewskiego można odnieść wrażenie, że to opis (co oczywiście niemożliwe) wczorajszego koncertu prowadzonej przez Urbańskiego orkiestry Sinfonia Varsovia. Wyczucie i uwypuklenie niezwykłej kolorystyki instrumentalnej, znakomite kreślenie przemian brzmieniowych sprawiały, że słuchanie tej interpretacji stało się wielką przyjemnością, żeby nie powiedzieć przeżyciem.
Sporo emocji przyniosło także wykonanie Koncertu potrójnego C-dur na fortepian, skrzypce, wiolonczelę i orkiestrę op. 56 Ludwiga van Beethovena, w którym partie solowe zagrali: Julian Rachlin – skrzypce, Claudio Bohórquez – wiolonczela, Hinrich Alpers – fortepian. Artyści, których festiwalowa publiczność zna już doskonale stanęli na wysokości zadania. Porywiste ansamble, zmysłowe i poruszające liryczną śpiewnością solowe popisy, a do tego wrażliwie wtórująca solistom orkiestra zachwycały od pierwszego taktu Allegro, po ostatnią frazę Rondo alla polacca, z kapitalnie odmalowanym tanecznym rytmem poloneza.
Prawdziwym zaś inauguracyjnym fajerwerkiem okazała się wykonana na zakończenie tego wieczoru IX Symfonia e-moll „Z Nowego Świata” op. 95 Antonína Dvořáka. Tuż przed niedzielnym koncertem Urbański zdradził, że marzył kiedyś o tym, by zostać kompozytorem. Ponoć próbował nawet swych sił w tej dziedzinie, ale – jak sam ocenił – nie były one nazbyt udane. Przyniosły jednak pewną konkluzję, która w karierze młodego dyrygenta zdaje się być bardzo ważna, a może jest wręcz jego artystycznym credo? – Poczułem respekt wobec tych wspaniałych i pięknych dzieł. Kiedy więc podejmuję się ich interpretacji odkładam na bok swoje ego i staram się zagrać to, co zapisał w nutach kompozytor, staram się być wierny partyturze – podkreślał Urbański.
Tak właśnie było podczas koncertu inaugurującego 18. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena. Zabrzmiała piękna muzyka. Piękna, ale też oszałamiająca swą potęgą i niebywałą energią.
Tomasz Handzlik

back to the list