Festiwal

(Polski) Bohaterowie festiwalu – 11.04.2014

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Mówią o niej „brytyjska orkiestra narodowa”, choć w pełni przecież zasługuje na miano „królewskiej”! Prowadzona przez Charlesa Dutoit Royal Philharmonic Orchestra oczarowała publiczność 18. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena.

Program występu „królów z Londynu” otwierała uwertura do baletu „Twory Prometeusza” op. 43 Ludwiga van Beethovena. I już tu dość szybko przekonaliśmy się o niedoścignionym mistrzostwie maestro Dutoit i jego muzyków. Radosna, przeniknięta motoryczną motywiką uwertura zabrzmiała bowiem z niebywałą lekkością, jakby wcale nie była dziełem Beethovena, ale co najmniej salonową miniaturą Mozarta. Nie znaczy to, że czegoś jej brakowało, tętniła przecież poważną, symfoniczną wielkością. Rzecz w tym, że Dutoit tak poprowadził jej interpretację, iż nawet te najpotężniejsze dźwięki blachy, kotłów czy orkiestrowego tutti wydawały się subtelniejsze i bardziej radosne niż to zwykle bywa w symfonicznych dziełach patrona Festiwalu.
Zaraz potem na scenie pojawiła się skrzypaczka Arabella Steinbacher, by wraz z RPO wykonać II Koncert skrzypcowy g-moll op. 63 Sergiusza Prokofiewa. Artystka, o którą biją się najbardziej prestiżowe sale koncertowe świata, zachwycała już od pierwszych dźwięków wstępnego Allegro moderato. Choć w tym przypadku słowo „zachwycała” zdaje się być zupełnie niewystarczające. Krystalicznie czysty dźwięk jej skrzypiec (cudowna kantylena w Andante assai), a do tego ogrom emocji czy pełnia interpretacyjnego wyrazu nie mają sobie równych. To prawdziwa mistrzyni, mistrzyni świata – chciałoby się powiedzieć. Nie byłoby jednak tego efektu, gdyby nie wzorowa współpraca orkiestry z solistką. Kierowana przez Dutoit Royal Philharmonic Orchestra zespoliła się bowiem ze Steinbacher w doskonałą jedność. Kontrapunkty, kanony, ostinata zdawały się wypływać z jednego instrumentu. Zachwycona grą Steinbacher publiczność nie pozwoliła jej odejść bez bisów. Artystka sama zresztą nie dała się długo prosić i sięgnęła po pierwszą część Sonaty na skrzypce op. 27 nr 2 Eugena Ysaye, by po raz kolejny potwierdzić, iż w światowym rankingu skrzypków to właśnie jej należy się miejsce na podium.
W finale wieczoru usłyszeliśmy jeszcze III Symfonię c-moll „Organową” op. 78 Camille’a Saint-Saënsa, z solową partią wykonaną przez Stephena Disleya. Dutoit i królewscy filharmonicy porwali fenomenalnym brzmieniem, błyskotliwą interpretacją i przyprawiającą o dreszcze dramaturgią przewijającego się weń incipitu średniowiecznej sekwencji Dies irae. Mnie jednak najbardziej utkwiło w pamięci brzmienie smyczków, nieprawdopodobnie zgranych, a do tego posiadających w sobie jakąś niebywałą siłę i czystość. Coś, co trudno nazwać słowami, a jeszcze trudniej odnaleźć na naszym rodzimym, muzycznym rynku.
Ale to wcale nie był jeszcze koniec tego wieczoru. Zauroczona grą londyńskiej orkiestry publiczność przez kilkanaście minut nagradzała Charlesa Dutoit i jego muzyków owacjami na stojąco. Maestro nie krył zadowolenia i dwukrotnie bisował ze swym zespołem.
Parę godzin wcześniej w sali kameralnej Filharmonii Narodowej wysłuchaliśmy zaś zbioru sonat fletowych Johanna Sebastiana Bacha. Subtelnym dźwiękiem, a przy tym techniczną perfekcją urzekał w ich wykonaniu włoski flecista Massimo Mercelli oraz równie wdzięcznie mu towarzyszący pianista Ramin Bahrami.
Tomasz Handzlik

back to the list