Festiwal

(Polski) Serena Benedetti – 12 kwietnia, 17.00

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Richard Strauss był mistrzem liryki wokalnej, a jego dorobek (około 200 pieśni solowych) dopełnia najdonioślejsze osiągnięcia niemieckiego romantyzmu, korzeniami sięgające spuścizny Franciszka Schuberta. Na co dzień pieśni Straussa w koncertowym życiu, przynajmniej w krajowym wymiarze, należą do absolutnych rarytasów – bardzo ucieszył mnie więc monograficznie zestawiony program recitalu amerykańskiej śpiewaczki Sereny Benedetti (sopran), której towarzyszył pianista J.J. Penna. Znalazły się w nim prawdziwe perły z dorobku Straussa, ukazujące bujną różnorodność jego solowej liryki. Naczelny wątek programowy Festiwalu – „wieczna kobiecość” (ewig weibliche) – przejawił się w tych kilkunastu pieśniach na kilka sposobów. Mädchenblumen op. 22 (Dziewczęta-kwiaty) to cztery miniaturowe portreciki różnych typów kobiecości, metaforycznie odniesione do gatunków kwiatów. Wokół nastrojów kobiety zakochanej krążyły teksty Clemensa Brentano, umuzycznione przez Straussa w opus 68. Wreszcie macierzyństwo: pogodnie uduchowione (Meinem Kinde), ukojone, ale i zatroskane (Wiegenlied) albo ukazane ze szczyptą satyrycznego dystansu (Muttertändelei) – obrazów kobiecości dopełniało. Jednym słowem, program dobrany został niezwykle smakowicie.
Serena Benedetti swoim straussowskim recitalem debiutowała w Polsce. Jest na pewno artystką bardzo wszechstronną, wykonującą zarówno partie operowe (m.in. Zuzanna w Weselu Figara, Fiordiligi w Cosi fan tutte, Musetta w Cyganerii, Marcelina w Fideliu), oratoryjne (Mesjasz Haendla w Carnegie Hall), jak i repertuar pieśniowy. Zbiera pochlebne recenzje, a krytyka podkreśla walory jej głosu, zwłaszcza w repertuarze bel canto. Jest na pewno śpiewaczką niezwykle ambitną, stawiającą sobie wysokie wymagania. Świadczyć o tym może choćby cykl Brentano Lieder op. 68 Richarda Straussa.
Ten zbiór, napisany w roku 1918 jest obrazem dojrzałego spojrzenia kompozytora na lirykę wokalną. Od śpiewaczki wymaga się w nim ogromnej ekspresji, a skala trudności technicznych i niebotyczna rozpiętość partii wokalnej wytrzymuje porównanie jedynie z literaturą operową. Poprzeczkę interpretacyjną podnosi jeszcze zaawansowanie języka harmonicznego i ekspresjonistyczny kontur linii melodycznej. To był bezsprzecznie najbardziej skomplikowany punkt programu recitalu Sereny Benedetti. Należą się więc jej wyrazy uznania za odwagę zmierzenia się z Brentano Lieder. Odniosłem jednak wrażenie pewnego niedosytu. Zarówno Benedetti, jak i J.J. Penna bardzo poprawnie zrealizowali tekst (w ich przypadku nie ma mowy o kłopotach warsztatowych). Zabrakło jednak ostatecznego wniknięcia w treść, wyraźnego podkreślenia afektów, przekazania tego, co zapisana muzyka ze sobą niesie, owej interpretacyjnej wartości dodanej. Szkoda, bo efekt mógłby być nieporównanie lepszy. Za to bardzo pewnie, efektownie i niezwykle przekonująco wypadła druga część recitalu. Interpretacje pieśni Schlechtes Wetter op. 69 nr 5 czy Morgen op. 27 nr 4 mogły po prostu fascynować. Pierwsza z wymienionych niepokojącą, żywiołową aurą, druga – doskonale oddanym nastrojem. Zatriumfował śpiew pełen spokoju i ciepłe barwy fortepianowego akompaniamentu. Za wykonanie drugiej części programu artystom należą się wyrazy głębokiego uznania.
Marcin Majchrowski (Polskie Radio)

back to the list