Festiwal

(Polski) Orkiestra może być intymna – 25 marca

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Czasy Beethovena to świetność orkiestry kameralnej. Klasycy nie tworzyli dla wielkich publiczności, nie grano w przepastnych salach koncertowych (zorganizowany na dzisiejszą modłę ruch koncertowy nastał, kiedy do głosu doszli już romantycy). Prywatne wykonania, dla niedużego grona odbiorców, muzyka wciąż klarowna, o przejrzystych fakturach, intymność odbioru i intymność wykonania… Z początkiem XX wieku owa sztuka wprowadzająca do wielkiej symfoniki straciła na zainteresowaniu – by odrodzić się z nową siłą. O tym, jak specyficzne i wielobarwne są walory orkiestry smyczkowej przekonała nas w Filharmonii Narodowej Korean Chamber Orchestra, wiodący zespół kameralny Korei Południowej. W roli solistki wystąpiła utytułowana skrzypaczka Ju-Young Baek.
Orkiestra przeprowadziła nas przez czas klasycyzmu do XX-wiecznego neoklasycyzmu – tego zabarwionego modernami, o emocjach melancholijnych, a nawet tragicznych. Klasycznej jasności i optymizmu niemal próżno szukać w Uwerturze c-moll (1811) Franza Schuberta, która otworzyła koncert. Słychać, że czternastoletni wtedy kompozytor pozostawał pod wpływem innego Wiedeńczyka – Beethovena, i jego zabarwionym już ciemnością, wyjściem w nową epokę charakterem. Smyczki koreańskiej orkiestry kluczyły wokół tych melancholijnych szerokich płaszczyzn, bardzo spójnie, z delikatnością.
Szorstkość z dawką dysonansowości w klasycznych formach w swoim Preludium i scherzo op. 11 zaklął Dymitr Szostakowicz. Rosyjski kompozytor zaliczany jest do „moderny zniewolonej” – z racji opresji polityczno-ustrojowych w swym kraju. Orkiestra przeprowadziła nas od powagi i dramatyzmu Adagio do motorycznej dysonującej energii Allegro, która stanie się znakiem rozpoznawczym kompozytora. Taka muzyka z pewnością sprawia zespołom kłopot, koncertmistrz ma zabarwione apoteozą soli, ale sprawni koreańscy muzycy wyszli z tych zmagań obronną ręką, z odpowiednim wyrazem przedstawiając nam niełatwy temperament tej sztuki.
Potem przywitaliśmy na scenie skrzypaczkę Ju-Young Baek, która zagrała nie często na estradach słyszany Concerto funebre Karla Amadeusa Hartmanna. Biorąc pod uwagę zdolność pisania na orkiestrę, muzykolodzy stawiają kompozytora w jednym rzędzie z Beethovenem i Brahmsem. Niemiecki twórca swe dzieło napisał w 1939 roku i wyraził nim protest wobec zajęcia przez Hitlera części Czechosłowacji. Wykorzystał w utworze na przykład cytat XV-wiecznej pieśni husyckiej Wy, którzy jesteście wojownikami Boga; przytaczali ją też tacy kompozytorzy, jak Bedřich Smetana czy Antonín Dvořák. Koreańska skrzypaczka operująca dźwiękiem z kategorii tych anielskich, z ogromną wrażliwością oddała brzmienia oscylujące między delikatnościami jak z Hindemitha, energiami z Schönberga oraz przejęciem i żalem podobnym Koncertowi skrzypcowemu „Pamięci Anioła” Berga. Smyczki – bardzo skupione, spójnie „oddychające”, poszukujące jasności, zawsze jednak trafiały ostatecznie w ton smutku i żałoby, wieszcząc nieuchronność fortuny, której gry jesteśmy uczestnikami. Nie można było wypuścić artystki bez bisu; uraczyła nas kapitalną Ostatnią różą lata Ernsta, miniaturą ujawniającą jej najwyższe zdolności wirtuozowskie.
Po napisaniu Kwartetu smyczkowego F-dur op. 18 nr 1 Beethoven miał napisać: „Dopiero teraz wiem, jak należy pisać kwartety”. Kompozytor jest dziś niedoścignionym wzorem tego gatunku. Mówi się, że jego kwartety mają zmysł symfoniczny. Opracowanie opusu 18 nr 1 na orkiestrę smyczkową autorstwa Y.K. Lee przedstawiło nam owy potencjał. Wydawało się, że muzycy chcą pokazać Beethovena jako zwiastuna romantycznego afektu, tak szeroko oddychające frazy i intensywność brzmienia nam dali. Ciekawe spojrzenie. Interesująco było też w dwóch bisach, które stały się przyjemnymi i nie pozbawionym poczucia humoru pożegnaniem z polskimi słuchaczami.
Marta Januszkiewicz

back to the list