Festiwal

(Polski) Orchestre Philharmonique de Monte Carlo

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Wieczorny koncert w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej zapowiadał się bardzo atrakcyjnie. Wykonawcy, Orchestre Philharmonique de Monte Carlo pod dyrekcją Yakova Kreitzberga i pianista Lars Vogt, mieli wykonać dwie symfonie Schuberta przedzielone I Koncertem fortepianowym g-moll Mendelssohna.
Yakov Kreitzberg pojawił się na estradzie w eleganckim garniturze, będącym śmiałą próbą zerwania z frakiem, wciąż jeszcze obowiązującym, krępującym i dość anachronicznym spadkiem po romantyzmie. Dyrygent prowadził orkiestrę stosując niezwykle oszczędny gest, osiągając pełnię kontroli nad wszystkimi elementami wykonania. Precyzja rytmiczna była na poziomie zespołu kameralnego, a płynność zmian agogicznych i dynamicznych sprawiała wręcz wrażenie, jakby wszystko wykonywała jedna tylko osoba. Mając do dyspozycji takie możliwości, Kreitzberg poprowadził obie Schubertowskie symfonie (h-moll„Niedokończoną” oraz C-dur – „Wielką”) bardzo przekonująco. Część powolna w Symfonii C-dur była ze smakiem zagrana przez sekcję drzewa, precyzyjnie intonacyjnie i z właściwie dobranymi proporcjami brzmienia w zespole. Rogi przeszły magiczną przemianę podczas przerwy – w pierwszej części wieczoru były zupełnie obok, po przerwie natomiast było już znacznie czyściej.
Świetna jakość wykonania zapewniła utrzymanie uwagi słuchaczy w trakcie całej podróży przez Schubertowskie „niebiańskie przestrzenie”. Bardzo udana interpretacja.
Najjaśniejszym punktem wieczoru było jednak wykonanie I Koncertu fortepianowego Mendelssohna. To urocze dzieło – melodyjne, błyskotliwe i pełne energii. Młody Mendelssohn zrobił tu wszystko po swojemu, dzieło zatem pełne jest niezwykłych pomysłów formalnych i technicznych. Znakomite są rozwiązania współdziałania fortepianu z orkiestrą, jakie nieczęsto się spotyka w dziełach ze standardowego repertuaru. Sam Koncert cieszył się niezwykłą popularnością w XIX wieku. Pożądanym byłoby, gdyby podobnie miało się stać w naszych czasach.
Występujący w roli pianisty Lars Vogt pokazał błyskotliwą technikę, łącząc dojrzałość interpretacji z młodzieńczą energią. Doskonale panował nad każdym aspektem wykonania, precyzyjnie nadając muzyczny sens każdej nucie. Była w tym kultura, brawura, wirtuozeria, wdzięk i humor. Fragmenty wirtuozowskie sprawiały najwyraźniej wielką przyjemność samemu pianiście, a jego współdziałanie z orkiestrą i dyrygentem było po prostu modelowe. To wykonanie bez wątpienia przejdzie do annałów jako jeden z najjaśniejszych punktów tegorocznego Festiwalu.

Krzysztof Komarnicki

back to the list