Festiwal

(Polski) Izolda, Król Marek i Tristan, 18 marca 2013

Sorry, this entry is only available in Polish. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

II akt „Tristan i Izoldy” Ryszarda Wagnera zabrzmiał w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Wpisany w program 17. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena koncert zorganizowany został w 200. rocznicę urodzin i 130. rocznicę śmierci mistrza romantycznej opery.
„Z czego ma tworzyć artysta, jeśli nie z własnego życia?”. Te słowa Ryszarda Wagnera, które w 1852 pisał do Franciszka Liszta przypominały mi się co chwilę, gdy wsłuchiwałem się i wpatrywałem w śpiewającą na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej Evelyn Herlitzius. Niemiecka sopranistka była chyba najjaśniejszą z gwizd poniedziałkowego koncertu. Pełen emocji, przenikliwy i dramatyczny głos doskonale oddawał to, co przeżywała kochanka Tristana. Równie wymowny i zaangażowany emocjonalnie był odtwórca tej tytułowej roli – niemiecki tenor Stefan Vinke. Najważniejsze jednak, że to właśnie dzięki tej parze koncertowe wykonanie opery nabrało nieco dramatycznego, teatralnego koloru. Herlitzius i Vinke dodali bowiem do swych partii odrobinę gry aktorskiej. Były więc uściski, przytulenia, czułe pocałunki… Ale też znakomita mimika, która dowodziła prawdziwego bólu bohaterów, ich cierpienia, uniesień, a w końcu rozpaczy. Bo choć II akt „Tristana i Izoldy” nazywany jest przez historyków i teoretyków muzyki najpiękniejszą i najwspanialszą sceną miłosną w dziejach opery, to jest też bez wątpienia obrazem tragedii kochanków, nieszczęśliwego splotu wydarzeń, który w finale doprowadza do śmierci.
Dlaczego „Tristan i Izolda” jest dziełem tak ważnym, perfekcyjnie dopracowanym, w którym warstwa tekstowa w mistrzowski sposób zespoliła się z muzyką? Dlaczego Wagnerowi tak bardzo zależało na doskonałości tego dzieła? Czy odpowiedzi należy szukać w biografii artysty? A może wcale nie przykładał do tego problemu tak wielkiej uwagi, lecz niesiony natchnieniem skreślał szybko nuty w partyturze, łącząc je z literackim tekstem?
Zastanówmy się: Wagner zamieszkał w Zurychu w 1853 roku i wtedy na dobre zajął się kompozycją „Tristana i Izoldy”. Tam poznał małżeństwo Wesendoncków, Ottona i Matyldę. On – bogaty handlowiec, ona – młoda i piękna żona. Niebawem Otto zaczął wspierać kompozytora finansowo, a kiedy Wagner zamieszkał w ich posiadłości, Matylda stała się jego muzą. W tym samym czasie kompozytor napisał cykl pieśni „Wesendonck-Lieder” do wierszy Matyldy, które uważane są dziś za studium II aktu „Tristana i Izoldy”. Notabene, ukończoną partyturę opery Wagner ofiarował tej właśnie kobiecie. Dzieła nie ukończył jednak w Zurychu. Wyjechał z miasta pospiesznie, by uniknąć skandalu.
Ale przecież „Tristan i Izolda” to nie tylko historia wielkiej miłości, w której doszukiwać się można najwyraźniej chyba zaznaczonych w twórczości mistrza z Bayreuth elementów autobiograficznych. Ta opera to równie doskonałe studium wystawianej na próby przyjaźni. Doskonałe nie tylko w warstwie tekstowej, ale również muzycznej. Wagner jak nikt inny potrafił bowiem – jak pisze Stanisław Kosz w książce programowej – uzyskać maksymalnie płynną narrację muzyczną. Jego Tristan wraz z Królem Markiem, a także Tristan z oddanym dotąd towarzyszem Melotem próby przyjaźni nie przechodzą pomyślnie. I właśnie o Królu Marku oraz Melocie chciałem jeszcze powiedzieć kilka słów. Dla mnie bowiem najwspanialszym głosem tego koncertu (zaraz Izoldzie Evelyn Herlitzius oczywiście), wcale nie był Vinke, ale Franz Hawlata w roli Króla Marka właśnie. Z donośnym, potężnie i dźwięcznie brzmiącym, a do tego naprawdę tragicznym w wymowie głosem. Wielkie brawa! Słowa uznania również dla tenora Rafała Bartmińskiego, który pięknie zaśpiewał partię zdrajcy – Melota. Tyle, że w „aktorskim” starciu z pozostałymi bohaterami wypadł niestety blado.
A orkiestra? Kiedy jej słuchałem znów przychodziły na myśl słowa Wagnera: „Z czego ma tworzyć artysta…” Z własnego życia, dla życia, dla siebie i dla swoich słuchaczy, dla pokoleń fanów, miłośników, melomanów.
Tomasz Handzlik

back to the list