Mozart Wolfgang Amadeus – Koncerty fortepianowe KV 414, 503

Jest niemal truizmem stwierdzenie, iż koncerty fortepianowe Mozarta przemawiają jego własnym, indywidualnym głosem znacznie bardziej niż jego symfonie, opery czy muzyka kościelna i kameralna. W końcu to właśnie w tym gatunku kompozytor-wykonawca pojawia się na scenie jako muzyk idealny. Jednak przemawiający do nas głos nie jest tak naprawdę jego osobistym głosem; choć nie przestaje do niego należeć, jest to przede wszystkim głos, którym muzyka przemawia za nas, wyrażając nasze myśli i uczucia w sposób dla nas samych nieosiągalny. Potęgę tego proteuszowego głosu przypisuje się tradycyjnie elementom tematyki i harmonii, wykorzystaniu przez Mozarta jedynej w swoim rodzaju i w pewnym sensie przez niego właśnie wynalezionej formy. W ten sposób jednak gubi się gdzieś fakt, iż koncerty bardziej różnią się od siebie niż są do siebie podobne, i że ich siła i sposób oddziaływania zależą nie tylko od tematyki i harmonii, ale może przede wszystkim od charakteru i brzmienia.
Znaczenie, jakie Mozart przywiązuje do szczegółów brzmienia i wyrazu, oraz jego umiejętność tworzenia dzieł, których odbiorca może nie tylko słuchać, ale również samodzielnie wykonywać, widoczne są już w pierwszej serii koncertów skomponowanych we Wiedniu: KV 413, 414 i 415. Mozart reklamował je w „Wiener Zeitung” jeszcze przed ukończeniem zimą 1782/83: “Herr Kapellmeister Mozart niniejszym informuje szanowną publiczność o wydaniu trzech nowych, ostatnio ukończonych koncertów na fortepian. Owe trzy koncerty mogą być wykonywane albo z wielką orkiestrą, z towarzyszeniem instrumentów dętych, albo tylko a quattro, a więc w akompaniamencie dwojga skrzypiec, altówki i wiolonczeli.” Sugestię wykonywania opisywanych koncertów z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego uważa się czasem za chwyt reklamowy kompozytora, lecz rzeczywiście pierwotny ich zamysł mógł mieć w sobie elementy kameralistyki: w autografie Koncertu C-dur KV 415 najniższa partia została wyjątkowo przypisana wiolonczeli. Całkiem możliwe, że wszystkie trzy koncerty zostały pomyślane jako dzieła, które można wykonywać w najróżniejszych okolicznościach i instrumentacjach.
Niewątpliwie najbardziej intymny w tej serii jest Koncert A-dur KV 414: najmniej liczna orkiestra, złożona tylko z instrumentów smyczkowych, obojów i rogów; tematyka bardzo zbliżona do innych tematów A-dur Mozarta, m.in. z Sonaty fortepianowej KV 331, Kwintetu klarnetowego KV 581 i Koncertu fortepianowego KV 488, a więc utworów łagodnych, chwilami wręcz nostalgicznych. Nostalgia właśnie jest najważniejszym gestem części powolnej, uważanej za hołd złożony angielskiemu mentorowi kompozytora, Johannowi Christianowi Bachowi – zawiera bowiem niemal dokładny cytat z jego uwertury do La calamita dei cuori z roku 1763. Mozart zapewne dowiedział się o śmierci Johanna Christiana (1 stycznia 1782), dopiero tuż przed napisaniem KV 414: 10 kwietnia 1782 pisał do ojca: “Wiesz już zapewne, że umarł angielski Bach? Co za strata dla świata muzycznego!”
Nie dziwi sukces KV 414 i całej serii. Sam Mozart pisał nich, że stanowią „szczęśliwe połączenie między zbyt łatwym a zbyt trudnym; są bardzo błyskotliwe, przyjemne dla ucha, naturalne, lecz nie jałowe. Jest w nich parę fragmentów, które zadowolą tylko koneserów, ale i one napisane są tak, by mniej uczeni też odczuli przyjemność, choćby i nie wiedząc, dlaczego (list z 28 grudnia 1782). Równocześnie koncert ten wyznacza nową, publiczną drogę twórczą Mozarta. Kończy z wyraźnie asymetrycznym, harmonicznie przeładowanym i czasem niepokojąco ekspresyjnym stylem ostatnich dzieł okresu salzburskiego; pierwsze wiedeńskie koncerty Mozarta charakteryzują się oszczędnością, precyzją, przejrzystą artykulacją i motoryką rzadko spotykaną w jego koncertach sprzed roku 1782.
Cliff Eisen