Kolejny dzień festiwalu zapowiadał się znakomicie: Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod batutą Jacka Kaspszyka z bardzo atrakcyjnym programem. Koncert otworzyła uwertura „Ruiny Aten” op. 113 Ludwiga van Beethovena, następnie można było usłyszeć „VI Symfonię «Pieśni chińskie»” Krzysztofa Pendereckiego, a na zakończenie – „Das Lied von der Erde” Gustava Mahlera.
Beethoven nie był bohaterem tego koncertu – NOSPR zagrała op. 113 sprawnie, choć nie zjawiskowo. W „Pieśniach chińskich” orkiestra kierowana przez Kaspszyka doskonale utrzymywała balans między siłą orkiestrowego tutti, a akompaniowaniem soliście, znakomitemu barytonowi Thomasowi E. Bauerowi. Choć śpiewak momentami musiał walczyć o uwagę słuchaczy z orkiestrą, nie wychodził z tych starć na tarczy. Więcej nerwowości można było wyczuć w solowych partiach erhu, granych przez Joannę Kravchenko. Orientalizujące intermedia między kolejnymi pieśniami, nadawały utworowi niejednoznaczny wydźwięk zderzenia zachodniej tradycji symfonicznej z dalekowschodnim mistycyzmem. Nie trafia to w moją wrażliwość, choć nie sposób odmówić instrumentalistce wysokich umiejętności technicznych – Kravchenko dała się poznać jako świetna wykonawczyni tej partii już na nagraniu „VI Symfonii” z 2019 roku.
Drugą część koncertu wypełniały dźwięki „Das Lied von der Erde” Mahlera. NOSPR pokazała wysoką klasę, zwłaszcza sekcje smyczkowe. Wyjątkową aurę dało się odczuć w „Der Abschied”, w którym głos chorego tego dnia Bauera idealnie przekazywał dramatyczny wydźwięk tekstu poetyckiego. Zespół instrumentalny odnalazł szczególne porozumienie z barytonem, dzięki czemu partie wokalne nie niknęły w orkiestrowej masie. Odrobinę trudniej miał tenor Thomas Mohr, który zmagał się zarówno z wymagającym materiałem, jak i z wolumenem orkiestry. Niemniej publiczność przyjęła obu solistów, dyrygenta i orkiestrę nad wyraz ciepło – wykonawców nagrodziły długie owacje, poprzedzone oklaskami po każdym ustępie dzieła Mahlera.
Najnowsze komentarze