Wokół Józefa Elsnera – Recenzja dzień 2.

Elsner i Chopin – mistrz i uczeń, który przerósł mistrza

 

Od wykonanych w piątek utworów fortepianowych oraz na skrzypce i fortepian Józefa Elsnera, przeszliśmy w sobotę do wczesnych opusów Fryderyka Chopina, powstałych w Warszawie, gdy Elsner udzielał młodzieńcowi lekcji komponowania. Z Zamku Królewskiego przenieśliśmy się w inne otoczenie – w klasycystyczny wystrój Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich.

Pierwszą część wypełnił mini recital Adama Goździewskiego, który wykonał Mazurki op. 6, Rondo a la Mazur op. 5 i Sonatę c-moll op. 4. Drugą część – Trio fortepianowe g-moll op. 8 w wykonaniu Szymona Nehringa (fortepian), Marii Machowskiej (skrzypce) i Marcina Zdunika (wiolonczela).

Bardzo byłam ciekawa, jak zagra Adam Goździewski, którego pamiętam z przesłuchań eliminacyjnych do Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w 2015 roku i pierwszego etapu. Pianista miał wówczas niespełna 19 lat, dziś ma 22 i przeszedł wspaniałą metamorfozę: jego recitalu w Pałacu na Wodzie wysłuchałam z niesłabnącym zainteresowaniem od pierwszego do ostatniego taktu.

Ułożył program tak, aby pokazać w jak krótkim czasie, jeszcze w Warszawie i pod okiem Elsnera, Chopin stawał się sobą. Ale w odwrotnej chronologii, aby tym bardziej uwydatnić różnicę. Najpierw więc zabrzmiały Mazurki op. 6 z roku 1830, które nawet ucho laika bez problemu zidentyfikowałoby jako „chopinowskie”. Goździewski grał je potoczyście i płynnie, różnicując plany brzmieniowe, bo np. w Mazurku cis-moll, jakby z oddali odezwało się echo oberka, ale też ze świadomością charakteru tańców polskich, przywoływanych przez kompozytora, np. kujawiaka na początku Mazurka es-moll. Z Konkursu Chopinowskiego wiem, jaki problem młodym pianistą sprawiają mazurki, natomiast Adam Goździewski dobrze czuje ich trudny idiom.

Następnie zabrzmiało Rondo a la Mazur op. 5, dzieło 16-letniego Chopina, wydane w Warszawie u Antoniego Brzeziny. To figlarne połączenie czystego stylu brillant zabarwionego melodyką i rytmiką zaczerpniętą z polskiego folkloru z soczystą młodzieńczą inwencją kompozytorską – wykonane przez Goździewskiego zgrabnie i z wdziękiem.

Na koniec recitalu Goździewski pozostawił dzieło najbardziej skomplikowane – dedykowaną przez Chopina Józefowi Elsnerowi Sonatę c-moll op. 4. Chyba właśnie osobie Elsnera jako adresata dedykacji zawdzięczamy coś tak nietypowego dla Chopina jak menuet w drugiej części utworu (Minuetto. Allegretto). Rzadko wykonywana Sonata c-moll uważana jest przez wielu muzykologów za „dziwną”, bo wychodzącą poza schemat klasycznego allegra sonatowego, naładowaną modulacjami (w przetworzeniu pierwszej części naliczono ich ponad 50!), ale jak mogłoby być inaczej u Chopina, inspirowaną Bachem. Prof. Mieczysław Tomaszewski pisał, że młodziutki Chopin najwyraźniej chciał się popisać przed swoim profesorem swoimi możliwościami twórczymi. Niewykluczone, że go nimi zawstydził, choć Józef Elsner był człowiekiem wielkodusznym i zachwyconym możliwością kontaktu z młodzieńcem, o którym sam napisał, że to „geniusz muzyczny”.

Adam Goździewski wykonał Sonatę c-moll z głębokim emocjonalnym zaangażowaniem i wiarą w jej walory artystyczne. Rzadko się też zdarza u tak młodych pianistów, jak on, tak duża dyscyplina w traktowaniu czasu muzycznego, opanowanie, które nie pozwala gonić tempa i przyśpieszać go ponad miarę pod pretekstem młodzieńczej spontaniczności. Romantyczne Larghetto zagrał tak, jakby to była jego własna muzyka, wyrażającego jego świat wewnętrzny. Podziwiałam koncentrację i kontrolę warsztatową tego bardzo obiecującego pianisty – obiecującego zwłaszcza w kontekście zbliżającego się Konkursu Chopinowskiego 2020.

Na bis Adam Goździewski zagrał Impromptu Ges-dur op. 51 Chopina.

W drugiej części koncertu zabrzmiało Trio fortepianowe g-moll op. 8 na fortepian, skrzypce i wiolonczelę, które Chopin zadedykował swojemu przyjacielowi księciu Antoniemu Radziwiłłowi, wiolonczeliście amatorowi. Nie jest to utwór wybitny, a i sam Chopin nieszczególnie go cenił, ale trio Szymon Nehring (fortepian), Maria Machowska (skrzypce) i Marcin Zdunik (wiolonczela) pokazało dzieło z jak najlepszej strony, eksponując jego romantyczną aurę i pełne uczuciowego napięcia dialogi, zwłaszcza między skrzypcami i wiolonczelą w Adagio sostenuto (cz. III). Szymon Nehring znakomicie wypadł jako kameralista, świadomy roli fortepianu w dialogu z instrumentami smyczkowymi. Bardzo plastycznie eksponował tematy części I (Allegro con fuoco) i IV (Finale. Allegretto). Dobra wiadomość jest taka, że właśnie przygotowuje wraz z Marcinem Zdunikiem płytę z utworami na wiolonczelę i fortepian Fryderyka Chopina.

Anna S. Dębowska

I Festiwal Romantycznych Kompozycji, sobota, 7 września, Pałac Na Wodzie w Łazienkach Królewskich w Warszawie