Młodość zawitała w sobotę w Filharmonii Narodowej, młodość w osobach członków Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus i dyrygenta Dawida Runtza. A także solisty Andrzeja Wiercińskiego, który zaprezentował Koncert fortepianowy e-moll op. 11 Fryderyka Chopina (który pisząc go, miał zaledwie 19 lat).
1.
Zaczęło się kameralnie, genialnym pastiszem muzyki barokowej i Bacha, czyli piękną, przywołującą ciepłe i wzruszające nastroje Arią z cyklu Trzy utwory w dawnym stylu Krzysztofa Pendereckiego.
Po tej muzycznej perełce nastąpiło powiększenie składu do Chopina o cztery waltornie, trąbki i instrumenty dęte drewniane. Kwintet smyczkowy z powodu obostrzeń pandemicznych został mocno zredukowany m. in. do czterech wiolonczel i ośmiorga pierwszych skrzypiec, ale przecież z korzyścią dla dźwięku, bardziej dzięki temu przejrzystego i nieprzytłaczającego masą brzmienia.
2.
25-letni Andrzej Wierciński, któremu Sinfonia Iuventus towarzyszyła w Koncercie e-moll, to jeden z najbardziej obiecujących talentów młodego pokolenia w Polsce, wychowanek Wojciecha Świtały (dyplom w 2019 roku w Akademii Muzycznej w Katowicach) i Pawła Giliłowa (podyplomowy kurs pianistyczny w salzburskim Mozarteum). Z Konkursu Chopinowskiego w 2015 roku (wziął udział w pierwszym i drugim etapie), zapamiętałam zdolnego i wrażliwego pianistę, któremu trema popsuła szyki.
W sobotę na Festiwalu Beethovenowskim pojawił się już inny muzyk – pianista dokonał olbrzymich postępów, aby sugestywnie móc przekazać słuchaczom swoją muzyczną wrażliwość i emocjonalny ładunek zawarty w muzyce, a zarazem te emocje powściągać, aby nie zaburzyć logiki i klarowności wywodu. Stał się solistą opanowanym, zważającym na jakość dźwięku, dysponujący tonem jakby przymglonym, o ciemnej barwie.
Najdojrzalej zabrzmiała w jego wykonaniu cz. I Koncertu e-moll (Allegro maestoso). Wierciński obrał dobre tempa, umiejętnie poprzez ich dobór różnicował ekspresję, dobrze współpracował z orkiestrą, dwukrotnie zmobilizował ją do większej koncentracji i przyśpieszenia, gdy wpadła w nieco statyczny tryb. Pięknie eksponował trzeci temat I cz. w E-dur, gdzie przekonująco odezwało się namiętnie liryczne espressivo, również namiętnie poprowadził burzliwe przetworzenie oraz kodę.
II cz. Larghetto przyniosła rozmarzenie, ładne dialogi z fagotem, ale też swobodną wokalizę – Wierciński, jak się rzekło, wychowanek Wojciech Światły, umiejętnie posługuje się ornamentyką stylu brillant. Wreszcie III cz., finałowe rondo w rytmie krakowiaka, którego temat solista wprowadził nader fantazyjnie. W jego wykonaniu zabrakło mi jednak radości płynącej z żywiołu tanecznego.
Bisował subtelnie granym, z uwzględnieniem tempo rubato Mazurkiem g-moll op. 24 Fryderyka Chopina.
3.
A później Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus pod batutą Dawida Runtza wykonała I Symfonię c-moll Felixa Mendelssohna, który pisząc ją miał zaledwie 15 lat. Choć utrzymana jest Beethovenowskiej tonacji , bardziej zdaje się odnosić do Mozarta, a to poprzez lekkość i grację dobrze oddane w wykonaniu lub skojarzenia z dramatyzmem Don Giovanniego. Ale już fuga w IV cz. dwukrotnie przechodząca przez kwintet smyczkowy czy dosadne scherzo (cz. III) kojarzyć się mogą z Beethovenem. Są w tej symfonii zaskakujące efekty, jak pokaźny epizod zespołowego pizzicata w kwintecie smyczkowym (IV cz.), w którym muzykom Sinfonii Iuventus udało się osiągnąć niezwykłe piano i gradacje dynamiki.
Największe uznanie mam dla sekcji instrumentów dętych drewnianych (wyróżniały się również w Chopinie), zwłaszcza dla muzyków grających partie pierwszego klarnetu i pierwszego fagotu oraz dla sekcji czysto grających waltorni oraz dla kotlistki, a z kwintetu smyczkowego – dla sekcji wiolonczel.
Anna S. Dębowska
Sobota, 17 października, Filharmonia Narodowa