Wyrazami wielkiego podziwu i uznania złożonymi na ręce Elżbiety Pendereckiej przez Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzatę Omilanowską, a w programie artystycznym arcydziełami Beethovena, Brahmsa i Mahlera zainaugurowany został 19. Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena w Warszawie.
„Kiedy 19. lat temu Elżbieta Penderecka rozpoczynała to przedsięwzięcie w Polsce było tylko kilkanaście tak dużych festiwali. Przez te 19 lat wydarzyło się bardzo dużo. W większych i mniejszych miastach powstały sale koncertowe, na czele z ich prawdziwym Stradivariusem, jakim jest nowa siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Dziesiątki tych sal koncertowych mają ambicje prezentowania wielkiej muzyki, a festiwale są najlepszą ku temu okazją. Elżbiecie Pendereckiej wyrosła więc olbrzymia konkurencja. Z tym większą jednak satysfakcją rozmawiam o teraźniejszości i przyszłości tego festiwalu, bo wciąż może się on cieszyć mianem największego festiwalu w Polsce” – powiedziała podczas uroczystej inauguracji 19. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w Filharmonii Narodowej w Warszawie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzata Omilanowska.
Przypieczętowaniem tych słów był koncert inauguracyjny, którego program nawiązywał do idei przewodniej tegorocznej edycji: „Beethoven – następcy i kontynuatorzy: Brahms, Mahler”. W mistrzowskim wykonaniu zabrzmiały bowiem uwertura „Coriolan” op. 62 Ludwiga van Beethovena, Koncert podwójny a-moll op. 102 Johannesa Brahmsa oraz IV Symfonia G-dur Gustava Mahlera.
Najpiękniejszy był bodaj Koncert podwójny, choć z drugiej strony trudno tworzyć jakąkolwiek hierarchię ważności. Wrażenie takie spotęgował jednak wspaniały popis duetu Sayaka Shoji (skrzypce) i Danjulo Ishizaka (wiolonczela) – solistów w tym właśnie utworze.
„O Koncercie podwójnym mawia się czasem, że nawiązuje do barokowego gatunku concerto grosso, co rzekomo ma być wyrazem konserwatywnej postawy Brahmsa. Jeśli jednak kompozytor miał przed oczyma jakiś wzór, to mógł być nim jedynie Koncert potrójny Beethovena, w którym każdy z solistów ma sposobność poczuć się przez chwilę koryfeuszem, by za moment oddać się muzykowaniu w duecie, bądź triu. Lecz w Koncercie Brahmsa daje o sobie znać również czynnik wirtuozowski, i to w znacznie większym stopniu niż w jakimkolwiek innym utworze kompozytora” – podkreśla w katalogu programowym Maciej Negrey.
I wirtuozerią właśnie, choć również wspaniałą nicią porozumienia zabłysnęli Shoji i Ishizaka.
W ich grze była mistrzowska perfekcja, drapieżność, jak też barwa ciepła i poetyckiej liryki.
Leonard Slatkin kapitalnie prowadził Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach. Zwłaszcza w finałowej IV Symfonii G-dur Mahlera, choć i otwierająca wieczór uwertura Coriolan miała w sobie wiele ekspresji. W Symfonii jednak artyści koncertowali jak marzenie, jakby amerykański dyrygent pracował z nimi nie tylko przy okazji festiwalu, ale regularnie, niemalże na co dzień. Wspaniale odmalowali jej „błazeńskie”, groteskowe i idylliczne tematy, czy melodię „kostuchy grającej do tańca”, jak też kantylenę cytującej pieśń „Niebiańskie życie” części IV. Tu pięknym i poruszającym sopranem zabłysnęła również szwedzka sopranistka Camilla Tilling.
Tuż po inauguracji Elżbieta Penderecka pogratulowała znakomitej orkiestry Joannie Wnuk-Nazarowej, dyrektor generalnej NOSPR. Gratulacje w pełni zasłużone, bo katowicka orkiestra stanęła na prawdziwych wyżynach symfonicznego brzmienia.
Tomasz Handzlik