Baskijska energia rozgrzała warszawską publiczność – owacje dwukrotnie wywołały do bisów Basque National Symphony i Roberta Treviña. Po Pawanie na śmierć infantki i Bolerze Maurice’a Ravela, a także V Symfonii cis-moll Gustava Mahlera, dyrygent w krótkiej przemowie podkreślił, że Festiwal Wielkanocny stwarza przede wszystkim okazję do dialogu i wymiany kulturowych wartości, tak potrzebnych – jak stwierdził – dzisiejszej Europie. Jako wizytówkę iberyjskiego zespołu przedstawił na bis najpierw Amorosę baskijskiego kompozytora Jesúsa Guridiego z cyklu Diez Melodías Vascas (1941 rok), a następnie – jeden z największych przebojów hiszpańskiej symfoniki: Intermedio z La boda de Luis Alonso Gerónima Giméneza.
Prawdziwy dialog miał jednak miejsce w zasadniczej części koncertu. W zestawieniu Pawany i Bolera dużo cieplej przyjęto drugi z utworów. Słynny powtarzany motyw niewątpliwie zabrzmiał bardziej zjawiskowo, choć frazowanie i potężny wolumen – zwłaszcza w partiach dętych blaszanych – wprawiały w zakłopotanie. Z kolei skromna, kołysankowa melodia dla zmarłej infantki dużo bliższa jest mojej wrażliwości w pierwotnej, fortepianowej wersji Pawany – orkiestrowa faktura dodaje dziełu barwowej różnorodności, ale zatraca intymny, indywidualny charakter utworu. Wykonanie baskijskiej orkiestry zdawało się potwierdzać tę tezę.
Kulminacyjnym punktem wieczoru była V Symfonia Mahlera. Zespół odsłonił zarówno swe mocne strony, jak i niedostatki. Potężne brzmienia tutti zdawały się maskować intonacyjne nierówności niektórych instrumentów dętych, za to świetną pracę wykonali realizatorzy partii kotłów i perkusji. W ostatnim czasie trudno słuchać tego monumentalnego dzieła bez referencji do Tár, ale Todd Field nie znalazłby tu inspiracji do filmowego sequela – obyło się bez skandalu, choć pewien niedosyt pozostał.