Michał Klauza za pulpitem dyrygenckim, Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie, znakomity Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej pod kierunkiem Violetty Bieleckiej i last, but not least – soliści: Iwona Hossa (sopran), Wanda Franek (alt), Stanislav Kuflyuk (baryton). Oto bohaterowie środowego koncertu na 26. Wielkanocnym Festiwalu.
Zaczęło się od poematu „Śmierć i wyzwolenie” op. 24 Richarda Straussa. Michał Klauza pokazał symfoniczny rozmach tego podniosłego dzieła, jego plan wertykalny i horyzontalny, jego dramaturgię i kryjące się w niej sensy.
Richard Strauss miał powiedzieć, że „nadejdzie czas, gdy kompozytor potrafić będzie dźwiękami tak skomponować nakrycie do stołu, że słuchacz sam rozpozna, co jest nożem, a co widelcem”. „Śmierć i wyzwolenie” nie ma jednoznacznego programu, jak Straussowskie „Wesołe psoty Dyla Sowizdrzała”, ale sam tytuł w połączeniu z muzyką ewokuje pewne wyobrażenia i skojarzenia: o rodzeniu się życia, o woli życia i iskrze geniuszu, aż po stopniowe wytracanie energii, przerywane krótkimi wzlotami witalności.
Michał Klauza prowadził to dzieło spokojnie, chciałoby się rzec – intelektualnie; panował nad formą, nie przyśpieszając narracji, wyliczając wszystkie oddechy, pauzy i zawieszenia. Zapamiętałam też piękne solo skrzypiec w wykonaniu Marcina Markowicza, koncertmistrza Orkiestry Polskiego Radia.
W drugiej części dwukrotnie wystąpiła Iwona Hossa, śpiewaczka blisko związana z dziełem Krzysztofa Pendereckiego. „Z Krzysztofem Pendereckim współpracowałam przez 18 lat. W 2002 roku pierwszy raz śpiewałam pod jego batutą partię pierwszego sopranu w »Siedmiu bramach Jerozolimy« . Szczycę się tym, że mam w repertuarze wszystkie dzieła wokalno-instrumentalne mistrza” – mówiła artystka w wywiadzie dla „Beethoven Magazine”.
Artystka wykonała utwory powiązane ze sobą tematycznie poprzez temat opłakiwania zmarłego, jak w „Lacrimosie” z „Polskiego Requiem” Pendereckiego, czy obraz matki opłakującej śmierć syna na krzyżu w „Stabat Mater” Karola Szymanowskiego. Szczególnie „Lacrimosa” zabrzmiała bardzo poruszająco w jej wykonaniu.
Niezależnie od sztuki wykonawczej każdego z solistów, moją uwagę zwróciło piękne brzmienie Chóru Opery i Filharmonii Podlaskiej, szczególnie w czwartej części „Stabat Mater” – w pianissimo, a cappella, skupiony, współczujący, może nawet anielski.
Anna S. Dębowska
Środa, 13 kwietnia, godz. 19:30, Filharmonia Narodowa w Warszawie