Impresariat

W hołdzie Karskiemu – 10.04.2014

Wykonanie opery „Fidelio” uświetniło 100. rocznicę urodzin Jana Karskiego, polskiego patrioty i bohatera II wojny światowej. Uroczystość odbyła się w ramach 18. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena w Warszawie.
Ucisk, wolność i braterstwo, poświęcenie w imię szlachetnych i wzniosłych ideałów, miłość oddana i wierna – to kluczowe wątki „Fidelia”, doskonale zresztą współgrające z mottem tegorocznej edycji Festiwalu „Beethoven i idea wolności”. Zrozumiałe więc, że właśnie ten utwór i ten festiwalowy wieczór połączono z uroczystością obchodów 100. rocznicy urodzin Jana Karskiego, polskiego patrioty i bohatera II wojny światowej, emisariusza polskiego podziemia, który poinformował Zachód o Holokauście.
– Dzisiejszym koncertem oddajemy pamięć Janowi Karskiemu, człowiekowi, który dla wolności gotów był oddać życie. Karski rozpoczął swoją misję tu w Warszawie – najpierw jako młody dyplomata, później kurier państwa podziemnego. Jednak dwukrotny pobyt w getcie warszawskim oraz przeniknięcie do obozu przejściowego w Izbicy na Lubelszczyźnie sprawiły, że Karski był nie tylko kurierem, ale przede wszystkim naocznym świadkiem Zagłady – zaznaczył Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski w przemówieniu otwierającym ten uroczysty wieczór. Przypomniał również, że Sejm RP ustanowił rok 2014 Rokiem Karskiego. Z inicjatywą upamiętnienia Karskiego podczas 18. Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena wyszła zaś Fundacja Edukacyjna Jana Karskiego. Ponadto podczas tego właśnie koncertu, na który przybyła również pierwsza dama Anna Komorowska, uczczono pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej – w czwartą rocznicę tragedii.
W programie koncertu zabrzmiała jedyna opera Beethovena – „Fidelio”, w wykonaniu międzynarodowej grupy solistów oraz Chóru i Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Narodowej pod batutą Jacka Kaspszyka. Libretto „Fidelia” oparte zostało na „dramacie grozy i ocalenia” Jeana Bouilly’ego „Leonora czyli miłość małżeńska”. Pierwsza wersja opery, nosząca jeszcze tytuł „Leonora” przetrwała zaledwie trzy wiedeńskie wystawienia w 1805 roku. Rok później Beethoven opracował ją na nowo, ale i ta próba nie była satysfakcjonująca. Dopiero trzecie, zrealizowane po ośmiu latach podejście, z przygotowanym na nowo librettem i nadanym jej nowym tytułem „Fidelio” przyniosło sukces, na trwałe znajdując miejsce na afiszach i programach teatrów operowych świata.
Prowadzona w czwartkowy wieczór przez Jacka Kaspszyka Orkiestra Filharmonii Narodowej znakomicie interpretowała drzemiące z operze Beethovena emocje. Tak, orkiestra, bo to przecież przed nią kompozytor postawił najważniejsze zadania. „W Beethovenowskim teatrze muzycznym, podszytym symfonią, akcja rozwija się na wzór dramatycznej opowieści rodem raczej ze statycznego oratorium, aniżeli z opery. Także melodyka daleka jest od konwencji bel canta. Mozart nie chcąc obrażać uszu słuchaczy, dbał o piękny śpiew, Beethoven interesował się przede wszystkim walorami wyrazowymi muzyki, jej siłą oddziaływania, nawet kosztem zgrabnej frazy” – przypomina Małgorzata Janicka-Słysz w katalogu programowym Festiwalu. I tak właśnie było. Warszawscy filharmonicy potężnym brzmieniem, ale też z wielką wrażliwością malowali zmieniające się jak w kalejdoskopie kolory. Kaspszyk zaś prowadził ich po mistrzowsku, cyzelując dramatyczne przemiany i napięcia. Urzekli też soliści, choć nie wszyscy. Mocnym, pełnym wyrazu sopranem popisała się Melanie Diener (Leonora), a także Malin Christensson, która zachwyciła już w pierwszej arii „So bin ich doch endiich berreit!”. W pierwszym akcie wspaniałym jej towarzyszem okazał się zresztą młody tenor Andrzej Lampert (Jaquino). Wyzwaniu trudnej partytury „Fidelia” nie sprostał niestety Erik Nelson Werner (Florestan). Potężnym głosem zachwycał za to jak zawsze świetnie przygotowany do swej roli Wojciech Gierlach (Don Fernando), oraz równie znakomity, dysponującym głębokim i dźwięcznym basem Rafał Siwek (Rocco).
„W epoce panowania melodyjnych oper Cherubiniego, tuż przed pojawieniem się belcantysty Rossiniego, melodyka «Fidelia» mogła zostać odebrana jako wyciosana w kamieniu, aniżeli finezyjnie utkana. I nie o piękny śpiew w niej idzie, a o prawdę wyrazu” – czytamy w katalogu festiwalowym. Wspomniani soliści oraz filharmoniczny chór i orkiestra znakomicie wywiązali się z tego niełatwego zadania, bo przecież „ciosania kamieni” nie było, a prawdy i siły wyrazu na pewno nie zabrakło.
Tomasz Handzlik

powrót do listy recenzji

VI Festiwal kompozycji romantycznych

Następny