Festiwal

Nelson Goerner – 23 marca, godz. 19.30

Nelson Goerner rozpoczął swój recital od dzieł Liszta, wśród których znalazła się stosunkowo słabo znana Ballada h-moll oraz popularne Sonety Petrarki (104 i 123). Pianista oddał sprawiedliwość Balladzie, dziełu z pewnością zasługującemu na większą uwagę ogółu pianistów. Wykonanie Sonetów zostało przyjęte znakomicie, wiele było w grze Goernera poezji. Jakżeby inaczej, skoro poezja zainspirowała Liszta do skomponowania tych utworów. Bez wątpienia tekst obu Sonetów jest znany pianiście. Idąc za sugestią Liszta, że istnieje ukryte podobieństwo „wszystkich dzieł, które są tworami ducha”, dostrzegliśmy analogię pomiędzy Goernerowską interpretacją Sonetów Petrarki Liszta a sztuką nieodżałowanego Romana Wilhelmiego…
Ostatnim punktem pierwszej części recitalu był Polonez-fantazja As-dur op. 61 Chopina. W interpretacji Goernera było tam więcej fantazji, niż poloneza. Introdukcja wykonana była tajemniczo, bez zwracania nadmiernej uwagi na detale, mogące zaburzyć ogólny obraz. Z tego pierwotnego Chaosu wyłonił się Kosmos, upostaciowany w temacie. Zasadniczy konflikt między chaosem a Kosmosem zdawał się być sednem interpretacji Goernera, nieco pesymistycznej w wyrazie, bowiem wiele uwagi pianista poświęcił partiom łącznikowym, natomiast partie tematyczne wykonywane były zdawkowo, jakby Chaos miał zwyciężyć, a Kosmos był jedynie rzeczą nietrwałą i przejściową (co, notabene, jest zgodne z tym, co współcześni astronomowie sądzą o obserwowanym Wszechświecie).
Po przerwie byliśmy świadkami wspaniałej interpretacji kompletu Etiud symfonicznych (op. 13 oraz op. posth.) Schumanna. Zostały one ułożone w jedną całość i wykonane w sposób niezrównany. Goerner kontrolował każdy aspekt swojej gry; szlachetne i potężne brzmienie fortepianu z pewnością narodziło się w wyobraźni artysty; nie mogło pochodzić jedynie z akcji mięśni. Punkt ciężkości interpretacji spoczywał na ustępach powolnych (Schumann przypisywał je Euzebiuszowi), jednak to finałem, opartym na przepięknym temacie Marschnera, Goerner zjednał sobie serca publiczności.
Pierwszym bisem było Preludium G-dur op. 32 nr 5 Rachmaninowa, wykonane w sposób zjawiskowy: Goerner odmieniał barwę fortepianu wraz z każdą modulacją. Coś, co rzadko się słyszy nawet u największych pianistów. Drugim bisem była brawurowo wykonana Etiuda cis-moll op. 10 nr 4, trzecim bisem zaś…

…proszę pozwolić mi w tym miejscu na małą dygresję. Żaden niemal artysta nie zapowiada swoich bisów, Garrick Ohlsson jest tu szczytnym wyjątkiem. Oczywiście, tego typu zabawa z publicznością ma sens w przypadku miniatur dobrze znanych. Jakaż satysfakcja, gdy się utwór odgadnie! Ale, jakiż jest sens grania nieznanego utworu zapoznanego kompozytora bez zapowiedzi? Można by przypuszczać, że celem wykonania jest wydobycie dzieła z zapomnienia. Jednak, skoro nikt nie zna utworu ani nie domyśla się kompozytora, cel nie zostaje osiągnięty…
…był utwór, zatytułowany: Arabesken / über Themen des Walzers / An der / schönen blauen Donau / von / Johann Strauss / für Klavier / Zum Konzertvortrag eingerichtet / von / Schulz-Evler. Adolf Schulz-Evler, znany też pod imieniem Andriej, był polskim kompozytorem, uczniem Tausiga. Jeśli w ogóle grywa się cokolwiek z jego dzieł, to tę właśnie koncertową parafrazę walca Nad pięknymi, modrym Dunajem Johanna Straussa-syna. Od lat 90. ubiegłego stulecia utwór ten zyskuje sobie popularność jako efektowny bis, choć znane są również wcześniejsze wykonania. Nelson Goerner bawił siebie i nas swoją wspaniałą pianistyką w najczystszej postaci. Koncert muzyki poważnej jest przecież rozrywką, czyż nie?

Krzysztof Komarnicki

powrót do listy recenzji