Festiwal

Louis Lortie – 22 marca, godz. 19.30

Fryderyk Chopin i Robert Schumann mieli nie tylko wspólny rok urodzenia. Łączyło ich coś więcej – umiłowanie fortepianu. Dzisiejszy koncert odzwierciedlał te zainteresowania obu twórców, prezentując ich dzieła na fortepian z orkiestrą. Kanadyjczyk, Louis Lortie, wystąpił w podwójnej roli solisty i dyrygenta zespołu Sinfonietta Cracovia.
Pierwszym punktem programu był Konzertstück op. 92 Schumanna. Dzieło zaskakująco rzadko grywane; nie wiadomo dlaczego jego prawykonanie przyjęte było chłodno. To przecież znakomite, zwarte dzieło o wirtuozowskim zacięciu, świetnie zinstrumentowane. Schumann pracował w mniej więcej tym samym czasie nad III Symfonią „Reńską”, często krytykowaną za rzekomą nieudolność w posługiwaniu się aparatem orkiestrowym. Tymczasem Schumann po prostu miał tam pewną osobistą, przemyślaną wizję traktowania orkiestry. Bardziej tradycyjnie zinstrumentowany Konzertstück potwierdza tę tezę.
Po znakomitym wykonaniu zapoznanego dzieła Schumanna przyszła kolej na Koncert f-moll Chopina. Ekspozycja orkiestrowa była pełna interesujących szczegółów a Lortie prowadził zespół pewną ręką. Bez wątpienia, artysta miał do zaproponowania własną, bardzo interesującą wizję dzieła. W partii solowej Lortie wprowadził szereg pomocniczych akcentów, czasem zbyt wiele uwagi poświęcając partii lewej ręki. Wynikało to z tego, że pianista usiłował dyrygować orkiestrą za pomocą tychże akcentów. Przez to jednak w jego grze brakowało zróżnicowania dynamicznego: dźwięk był wprawdzie dobrze słyszalny, o ciekawej barwie, ale dynamika obracała się wyłącznie w kręgu forte. Z drugiej strony, niecodzienny akcent w partii lewej ręki w trzeciej części Koncertu f-moll był antycypacją uderzenia w kocioł kilka taktów później. Efekt był, trzeba przyznać, dość przekonujący i wzbogacający tradycję wykonawczą tego dzieła.
Po przerwie usłyszeliśmy Koncert e-moll Chopina. Ekspozycja orkiestry była znów dobrze poprowadzona. Wymagająca partia solowa nie pozwoliła Lortiemu w pełni zapanować nad orkiestrą, w dalszej części dzieła. Orkiestra bywała zbyt głośna, przykrywając partię fortepianu, to znów muzycy Sinfonietty, skupieni na własnych partiach, tracili z oczu obraz całości.
Mimo tych usterek, wieczór należy uznać za udany. Sinfonietta Cracovia grała dobrze, ukazując potencjał tkwiący w tym zespole. Szczególną uwagę zwracał fagocista, który wykonał swoją partię w Koncercie e-moll z wielka kulturą frazy, muzykalnością oraz iście kameralnym wyczuciem zespołowego grania.
Zadowolona publiczność nagrodziła artystów oklaskami na stojąco. Jako bis Lortie wykonał miniaturę Chopin z Karnawału Schumanna.

Krzysztof Komarnicki

powrót do listy recenzji