Festiwal

Geringas Baryton Trio

Nie ma to jak popołudniowy koncert muzyki kameralnej! Tegoroczny Festiwal ma wiele do zaoferowania w tym względzie, a dzisiejszy koncert Geringas Baryton Trio nie był wyjątkiem.
Ten bardzo udany koncert rozpoczął się wykonaniem Beethovenowskich 12 Wariacji na temat z oratorium Juda Machabeusz Händla na wiolonczelę i fortepian, po których zabrzmiał Duet Es-dur na altówkę i wiolonczelę. Pierwsze dzieło usłyszeliśmy w wykonaniu Davida Geringasa z towarzyszeniem Keiko Tamury przy fortepianie. Beethoven potraktował tu wiolonczelę w sposób dla siebie typowy, jako instrument prowadzący liryczną kantylenę, natomiast elementy popisowe znalazły się przede wszystkim w partii fortepianu. Duet Es-dur został świetnie zagrany przez altowiolistę Hartmuta Rohdego i wiolonczelistę Jensa Petera Maintza. Trudno doprawdy zrozumieć, dlaczego Beethoven nigdy nie nadał temu utworowi numeru opusowego.
Wariacje na temat Händla były niejako uzasadnieniem dla kolejnego punktu programu. Była to Händlowska Sonata g-moll na dwie wiolonczele. Raz jeszcze przy fortepianie zasiadła Keiko Tamura, realizując partię basso continuo. Linearna struktura sonaty triowej była wyraźnie słyszalna w tym wykonaniu, zwłaszcza, że obaj wiolonczeliści dysponują zupełnie różnym dźwiękiem. Geringas miał ton ciemny i skupiony, gdy Maintz miał brzmienie lekkie i jasne.
Po przerwie mieliśmy okazje zapoznać się z barytonem. Ten zapomniany dziś instrument nie był w stanie oczarować mnie od pierwszej chwili. Jego nosowe, szorstkie brzmienie, przypominające raczej lirę korbową niż violę da gamba, wymagało kilku chwil, by doń przywyknąć. Gdy już ta trudność została pokonana, Haydnowskie tria ukazały się w całej swojej niezwykłej krasie.
Geringas wygłosił małe wprowadzenie, przedstawiając historię instrumentu, instrumentu królów. „Mieli oni jednak z pewnością sługę, który im baryton stroił” dodał Geringas. „Kiedy pierwszy raz skończyłem stroić baryton, ręce tak mnie bolały, że nie byłem w stanie grać”. Muzyk naświetlił też okoliczności powstania wcale licznych triów barytonowych Haydna i przywołał wieczory na dworze księcia Esterhazego. Muzycy wykonywali nie tylko partie poszczególnych instrumentów, ale tez, do pewnego stopnia, wcielali się historyczne role. Geringas był księciem, Rohde – Haydnem, wiolonczelista Weigel był kreowany przez Maintza. Nie jestem pewien, czy oryginalny zespół był w stanie wykonywać te tria lepiej, niż muzycy Geringas Baryton Trio. Ta znakomita muzyka, świetnie skomponowana i zarazem dostarczająca wyśmienitej rozrywki, stanowczo powinna być wykonywana jak najczęściej. Takie też było zapewne zdanie publiczności, która wymogła na artystach dwa bisy. Oba pochodziły z V Tria barytonowego, zwanego „Euridice” ze względu na to, że pierwszy ustęp tego dzieła jest opracowaniem arii Glucka Che faró senza Euridice. Na koniec wieczoru usłyszeliśmy Menueta, który nie ustępował maestrią menuetom znanym ze znacznie późniejszych Haydnowskich symfonii.

Krzysztof Komarnicki

powrót do listy recenzji