Festiwal

Mendelssohn i Czajkowski

Natura i kultura, będące mottem tegorocznego festiwalu, były również przewodnim motywem dzisiejszego koncertu. Było to oczywiste już od pierwszych taktów uwertury Hebrydy Mendelssohna. Sam utwór, ilustrujący rozmaite zjawiska przyrody, łączył w sobie oba wątki. Na estradzie królował istny żywioł młodzieńczej energii, pasji oraz radości gry, jaki zaprezentowali młodzi muzycy Orkiestry Akademii Beethovenowskiej. Dodać do tego należy precyzję rytmiczną i klarowność formy, bez wątpienia będące zasługą dyrygenta, Michała Dworzyńskiego.
Po tak wspaniałym początku nadszedł czas na I Koncert fortepianowy Czajkowskiego. I znów festiwalowe motto było jak najbardziej na miejscu. Wigorowi orkiestry przeciwstawiona została wielka kompetencja i kultura wykonawcza Konstantina Scherbakova. Rygor rytmiczny i dobra współpraca wszystkich wykonawców zapewniły bardzo spójną interpretację pierwszej części dzieła, nieustannie zmieniającej charakter i tempo. Bardzo ładnie zabrzmiał początek drugiej części, a trio było pełne humoru. Finał koncertu został wykonany brawurowo zarówno przez solistę jak i orkiestrę. Skandowane oklaski przywołały Konstantina Scherbakova pięciokrotnie, jednak bisu nie było.
Po przerwie usłyszeliśmy 4 Interludia z opery Intermezzo Ryszarda Straussa. Fragmenty te stanowią definicję Straussowskiego „Schwungu”. Po raz kolejny młodzieńcza natura muzyków została ucywilizowana przez precyzję rytmiczną i staranne budowanie formy. Dworzyński znakomicie przeprowadził zwłaszcza drugie Interludium, świetnie doprowadzając do ekstatycznej kulminacji, by następnie wygasić emocje. Dobrze udało się trzecie ogniwo z licznymi partiami solowymi. Strauss, podobnie jak Czajkowski, nigdy nie zapomniał o efektownym i odpowiednio głośnym zakończeniu dzieła. Również dzisiaj dało to spodziewany efekt. Jednak mimo bardzo przychylnego przyjęcia przez publiczność warszawską, artyści nie zdecydowali się na bisy.
Orkiestra Akademii Beethovenowskiej ma niewątpliwie ogromny potencjał. Smyczki tworzą już bardzo dobrze brzmiącą grupę. Zastrzeżenia można mieć do czystości akordów w drzewie, stąd o wiele lepiej wypadały partie solowe, ale też właśnie ustawienie brzmienia tej sekcji wymaga najwięcej pracy. Co stanie się z tymi młodymi muzykami za lat kilka? Czy rozjadą się po innych zespołach? Zdecydowanie pożądanym byłoby stworzenie temu zespołowi okazji do wspólnego zestarzenia się. Gdyby tak się stało, mielibyśmy kolejną znakomitą polską orkiestrę.

Krzysztof Komarnicki

powrót do listy recenzji