Festiwal

Penderecki w gronie młodych muzyków

To był wzruszający koncert – czymś niezwykłym było widzieć Krzysztofa Pendereckiego otoczonego grupą młodych muzyków, w dwóch przypadkach wręcz nastolatków. W zabytkowej sali Teatru Stanisławowskiego w Łazienkach Królewskich w Warszawie, gdzie odbył się koncert muzyki kameralnej, jubilat po wykonaniu kolejnych utworów śpieszył na scenę, aby gratulować wykonawcom. Na koniec stanął przed publicznością i fotoreporterami otoczony wszystkimi muzykami, którzy wzięli udział w tym koncercie, a była to całkiem spora grupa.

 

Osiem wiolonczel…
„Mam dobre ucho do smyczków” – powiedział kiedyś Krzysztof Penderecki. Jego twórczość jest tego najlepszym dowodem: istotnie bardzo wiele swoich utworów przeznaczył na instrumenty smyczkowe, ze szczególną preferencją dla wiolonczeli i skrzypiec, natomiast z dużą ostrożnością podchodził do fortepianu. Po piątkowej inauguracji festiwalu, której wydarzeniem był II Koncert wiolonczelowy w wykonaniu Amita Peleda, w sobotnie południe znów zabrzmiała wiolonczela – nawet nie jedna, ale osiem, bo koncert rozpoczęło Agnus Dei z Polskiego Requiem w wersji na grupę wiolonczel (2007). Wykonawcami byli: Danjulo Ishizaka, Rafał Kwiatkowski, Maja Bogdanović, Karolina Jaroszewska, Maciej Kułakowski, Karol Marianowski, a także najmłodsze pokolenie: 16-letni Michał Balas i jego rówieśnik Krzysztof Michalski – obaj wygrali w marcu tego roku Johansen International Competition for Young String Players w Waszyngtonie. Ów powstały na czas festiwalu oktet był znakomicie zestrojony, ze śpiewnie zaintonowanymi solowymi wypowiedziami Rafała Kwiatkowskiego i Karola Marianowskiego. Była to interpretacja pełna patosu i rozmachu, jakże inna od chóralnych wykonań Agnus Dei, w których dominuję nieśmiała skarga i prośba. Ale była to interpretacja piękna, z dużą dozą emocjonalnego zaangażowania.

Pół wieku różnicy
Po Agnus Dei zabrzmiały dwie sonaty skrzypcowe Pendereckiego. Dzieli je niemal wszystko: czas powstania rozpięty między rokiem 1953 a 2000, stylistyka i skala wyobraźni oraz dobór środków kompozytorskich.

I Sonata skrzypcowa należy do utworów szkolnych kompozytora – Penderecki napisał ją jako uczeń Średniej Szkoły Muzycznej w Krakowie w klasie Franciszka Skołyszewskiego. Później wycofał ją, a na przywrócenie jej do życia koncertowego zgodził się dopiero w 1992 roku. Utwór „szkolny”, ale jakże mistrzowski, pisany jeszcze pod wpływem neoklasycyzmu, z echami twórczości późnego Prokofiewa. W wykonaniu Marty Kowalczyk (skrzypce) i Łukasza Chrzęszczyka (fortepian) zabrzmiała bardzo atrakcyjnie, z nerwem i swadą. Muzycy stworzyli dobrze rozumiejący się duet. Marta Kowalczyk, która rzadko występuje w Polsce, jest wyśmienitą skrzypaczką. Ma świetną artykulację, potrafi grać krągłą, dojrzałą frazą, ale też ostro i dosadnie tam, gdzie wymaga tego kompozytor. Studiowała na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie u Jana Staniendy, Royal Academy of Music w Londynie u Györgya Pauka i u Salvatore Accardo w Cremonie. Obecnie jest koncertmistrzynią Sinfonieorchester Basel. Krzysztofa Pendereckiego poznała w 2014 roku, gdy w Purcell Room w Londynie grała w jego obecności II Sonatę skrzypcową. Od tej pory włączyła do swojego repertuaru jeszcze La Folię i II Koncert skrzypcowy „Metamorfozy”, a kompozytor wysoko ją ceni.

Fortepian jako motor
II Sonatę skrzypcową na festiwalu wykonała jednak inna skrzypaczka – Ju-Young Baek, której również partnerował na fortepianie Łukasz Chrzęszczyk. Ileż wyobraźni i skrzypcowych umiejętności trzeba posiadać, aby wykonać tę tak zmienną wyrazowo sonatę, którą Penderecki skomponował dla Anne-Sophie Mutter. Ju-Young Baek bardzo dobrze poradziła sobie z tym trudnym zadaniem: nawet jeśli postmodernistyczne tango w części drugiej (Allegro scherzando) zabrzmiało nieco zbyt delikatnie i pastelowo, to jednak cała sonata brzmiała niezwykle drapieżnie, a niektóre fragmenty, jak szeroka kulminacja w części drugiej, były naprawdę świetnie zrobione. Bardzo tej interpretacji pomógł pianista – Łukasz Chrzęszczyk zaprezentował się jako doskonały kameralista – jest przecież wychowankiem Mai Nosowskiej w zakresie kameralistyki fortepianowej (UMFC). Znakomicie radził sobie z wirtuozowskimi wykonaniami partii fortepianu, był motorem narracji muzycznej, wydawało się, że to właśnie fortepian niesie całą tę kunsztowną strukturę, jaką jest tekst II Sonaty i prze do przodu z niesłychaną dynamiką. Zasłuchałam się.

… i sześć wiolonczel
Jak klamrą zamknęło koncert wykonanie kolejnego utworu na grupę wiolonczel – Ciaccony in memoriam Giovanni Paolo II (2015) na sześć instrumentów. Tym razem wśród wykonawców znalazł się wenezuelski mistrz Claudio Bohorquez oraz młody zdolny Maciej Kułakowski, zwycięzca X Międzynarodowego Konkursu Wiolonczelowego im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie (2015). Ale nie było to miejsce na solistyczne popisy, muzycy tworzyli organiczną całość, a z polifonicznego splotu, z którego została utkana Ciaccona, co jakiś czas wysnuwał się pojedynczy solowy głos wiolonczeli prowadzącej temat lub kontrapunktującej mu (i tu zaciekawiła mnie serbska wiolonczelistka Maja Bogdanović).

Anna S. Dębowska
Sobota, 17 listopada 2018 roku, godz. 12,
Teatr Stanisławowski w Łazienkach Królewskich

powrót do listy recenzji