Krzysztof Penderecki (*1933)
Koncert na altówkę i orkiestrę (wersja na wiolonczelę)
Koncert na altówkę i orkiestrę powstał w roku 1983, jako rezultat zamówienia rządu Republiki Wenezueli. Przedmiotem zamówienia miała być wprawdzie kantata z okazji 200. rocznicy urodzin Simona Bolivara, ale niedopełnieniu przez kompozytora warunków zawdzięczamy jedno z najpiękniejszych jego dzieł. Od początku istniało ono w dwóch wersjach – symfonicznej i kameralnej, podobnie jak jego transkrypcje: na wiolonczelę, dokonana przez Borysa Pergamenschikowa w 1988 i na klarnet (1996). Istnieje też transkrypcja wiolonczelowa dokonana przez Arto Norasa, niemal całkowicie zachowująca strukturę partii altówkowej. Prawykonanie wersji na altówkę i orkiestrę symfoniczną miało miejsce w Caracas, 24 lipca 1983 roku.
Koncert trwa zaledwie około 20 minut, ale wysoki stopień emocjonalnego nasycenia sprawia, że czas płynie w tej kompozycji niezależnie od zegarowej miary. Jest tu 6 połączonych ze sobą odcinków. W prologu główną myśl z charakterystycznym motywem westchnienia (opadający półton), stopniowo rozszerzanym, wprowadza instrument solowy. Orkiestra dołącza po chwili, doprowadzając do pierwszej kulminacji, po której następuje kadencja solowa. W drugim odcinku, nadal w tempie wolnym (Lento), dominuje dramatyczna kantylena. Odcinek trzeci (Vivace) ma charakter demonicznego scherzanda. Wirtuozowsko pomyślanej partii solowej towarzyszą chwilami pojedyncze grupy instrumentów; co pewien czas następują orkiestrowe ritornele, o strukturze sugerującej użycie techniki fugowanej, przechodzące niekiedy w gwałtowne kulminacje. W tle pojawiają się też subtelne efekty sonorystyczne, bardzo naturalnie wkomponowane w ściśle określony wysokościowo przebieg, którego osią jest wielokrotnie eksponowany interwał małej tercji. Na tle rozpędzonej jeszcze partii solowej ukazuje się w niskim rejestrze myśl główna (w odwróceniu – wznoszący się półton). Jest to początek czwartego odcinka (Lento), przebiegającego pośród recytatywów i kadencji; w ostatniej z nich tempo znów się wzmaga a łańcuchy małych tercji prowadzą do odcinka piątego (Vivo), nawiązującego charakterem do tradycji finałowego ronda. Znów pojawiają się polifoniczne struktury i małotercjowe przebiegi, lecz wkrótce ożywiony tok załamuje się w silnie dysonującym tutti, po którym ukazuje się w początkowym tempie główna myśl. Następstwa półtonów skierowane są tym razem na przemian w górę i w dół. Jest to epilog dzieła. Partie sola i orkiestry oddalają się od siebie, wszystko przenika nastrój rozbicia i osamotnienia. Dopiero w ostatnich taktach głosy zbiegają się w zamierającym unisonie, w odległości trytonu od pierwszej nuty kompozycji.
Maciej Negrey