Karłowicz Mieczysław – Rapsodia litewska op.11

Mieczysław Karłowicz (1876-1909)
Rapsodia litewska op.11

Rapsodia litewska powstawała w okresie od kwietnia do końca listopada 1906 roku kolejno w Warszawie, Zakopanem i Lipsku. Prawykonanie dzieła odbyło się w Warszawie pod dyrekcją Grzegorza Fitelberga, dwa tygodnie po śmierci kompozytora – 26 lutego 1909. Pierwodruk ukazał się z datą 1909 (faktycznie w 1910) jako koedycja berlińskiej oficyny Alberta Stahla i warszawskiej Gebethnera i Wolffa, nakładem Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego.
Obydwa autografy zostały spalone przez hitlerowców wraz z częścią zbiorów tegoż Towarzystwa w czasie II wojny światowej. Ten sam los spotkał manuskrypty pozostałych poematów Karłowicza. Cudem ocalała jedynie partytura Smutnej opowieści.
Rapsodię litewską zwykło się nazywać poematem symfonicznym, choć sam jej tytuł jasno określa gatunek dzieła. Sam twórca używał też nazwy „fantazja”. Nie ma tu programu. Jedynie w liście do Adolfa Chybińskiego z 24 XI1906 Karłowicz napisał: „Starałem się zakląć w nią cały żal, smutek i niewolę wiekuistą tego ludu, którego pieśni w mym dzieciństwie brzmiały”. Dzieciństwo to upłynęło w Wiszniewie, w powiecie święciańskim, w guberni wileńskiej. O stronach tych mówiło się wówczas w Polsce – Litwa. W rzeczywistości zamieszkiwała je prócz polskiej – głównie ludność białoruska.
Utwór składa się z 4 obrazów. Początkowe Allegro ben moderato zadziwia oryginalnością ostinatowej faktury i zestawień brzmieniowych, tworzących pejzaż zamglony, ale pełen pulsujących w głębi, niewytłumaczalnych zjawisk. Pojawiający się tu temat wart jest symfonii. Lento przynosi autentyczną melodię białoruską; materiał i sposób opracowania przywodzą na myśl Czajkowskiego. W kulminacji pojawia się wyraźnie ludowy wątek o nieregularnej frazie (Allegretto pastorale). Dwa kolejne obrazy – rodzaj kołysanki (Andante tranquillo) i taniec (Allegretto giocoso) – wyzyskują jeden temat w kontrastowych ujęciach. Apoteoza początkowego tematu (trąbki i puzony) przywołuje reminiscencję pierwszego obrazu, która kończy dzieło w klimacie nieomal mistycznym.

Maciej Negrey