Haydn Joseph – Symfonia D-dur nr 104

Joseph Haydn (1732-1809)
Symfonia D-dur nr 104

Jest wiosna 1795 roku. 63-letni Haydn kreśli na partyturze Symfonii D-dur słowa: „Dwunasta, jaką skomponowałem w Anglii”. Po raz pierwszy był tu w latach 1791-92. Johann Peter Salomon, dyrektor koncertów abonamentowych wiedział, że pozyskał najsłynniejszego kompozytora na świecie. Haydn napisał dlań 6 symfonii i mnóstwo innych utworów. A teraz dopełnił kolejnej umowy. Wprawdzie koncerty abonamentowe zawieszono, ale 4 maja 1795 roku Symfonia D-dur zabrzmiała na jednym z serii koncertów operowych. Triumf był zupełny.
Każda z 12 symfonii londyńskich jest dziełem odrębnym, nieporównywalnym z tysiącami seryjnie pisanych w ówczesnej Europie symfonii, włączając w to dotychczasowe dzieła samego Haydna. Inaczej niż tamte, „komnatowe” – przeznaczone są dla wielkich orkiestr występujących przed tłumnie zgromadzoną publicznością.
∙ Symfonia D-dur nr 104 wieńczy tę galerię arcydzieł. Już sam wstęp do niej (Adagio) jest jak monumentalny portyk wiodący przez trzy strefy światła i cienia ku wrotom świątyni sztuki. Za nimi wznosi się konstrukcja o idealnych proporcjach i przyjaznych kształtach. Allegro bowiem, jeśli tylko nie jest grane zbyt szybko, wywiera wrażenie powagi i radości zarazem. Jego tematy są naturalne i łączy je wspólnota materii, jakby były wyrzeźbione z tego samego pnia.
∙ Andante – to temat z wariacjami. Temat ujmuje pięknem, wariacje zaskakują nieprzewidywalnym biegiem. Chwile zupełnej ciszy i gorące wybuchy są jak porywy serca, które oparło się starości.
∙ Menuet – to królestwo humoru oświetlone tysiącem barw. Temat, raz wesoły, raz uroczysty, dyktuje taneczną miarę, która już w chwilę później myli się co krok. W Trio zaś poufną atmosferę mącą „uczone” kontrapunkty, prowadzące do wciąż nowych tonacji.
∙ Finał (Allegro molto) jest arcydziełem, które można porównać tylko z finałem Symfonii Jowiszowej Mozarta. Główny temat oparty na angielskiej piosence „Hot cross buns” z całą swoją zamaszystą radością przebija się przez gęstwę barwnych kontrapunktów – jest to w istocie mistrzowska konstrukcja polifoniczna. Temat drugi – to zdumiewająca zapowiedź hymnicznych zakończeń, których pełno później u Beethovena. Siła, radość, kunszt i – mimo wszystko – odrobina patosu. Oto wrażenia, jakie pozostawia po sobie ostatnia z Haydnowskich symfonii.

Maciej Negrey