Zbiór omówień utworów i biogramów w opracowaniu muzykologów, autorytetów z dziedziny kultury i sztuki. Jeżeli chcą Państwo wykorzystać poniższe treści prosimy o kontakt marta@beethoven.org.pl

Zarębski Juliusz – Kwintet fortepianowy g-moll op. 34

Zarębski urodził się i zmarł w Żytomierzu, na najdalszych wschodnich kresach dawnej Rzeczpospolitej. Żył tyle, co Schubert – 31 lat. Był wspaniałym pianistą, kształcił się w konserwatoriach Wiednia i Petersburga, w końcu został uczniem i bliskim przyjacielem Liszta. W 1880 roku objął mistrzowską klasę fortepianu w konserwatorium w Brukseli. Krótki żywot wypełniły mu podróże koncertowe; wiele czasu zmitrężył propagując dwuklawiaturowy fortepian Mangeota, który okazał się efemerydą. Komponował niewiele, głównie na fortepian lub z jego udziałem. Były to utwory oryginalne, jak na komponującego pianistę znakomite. Ale nawet przy najlepszych z nich Kwintet g-moll jest czymś zdumiewającym. nie ma bowiem sobie równych w muzyce II połowy XIX wieku, wyjąwszy kwintety Brahmsa i Dvořáka.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że jakieś tajemne związki łączą to dzieło z Kwintetem smyczkowym C-dur Schuberta. Obie kompozycje powstały w ostatnim roku życia swych równie młodo zmarłych twórców. Można też mówić o podobieństwach w rysunku niektórych motywów (Scherza!), wskazać na wspólną dla obu dzieł ideę kontynuacji 2. tematu pierwszej części w dalszych ogniwach cyklu. Być może jakimś wyjaśnieniem jest fakt, że w czasie swych wiedeńskich studiów Zarębski zetknął się bliżej z Josefem Hellmesbergerem, pierwszym wykonawcą Schubertowskiego arcydzieła. Rzecz jasna – język muzyczny Zarębskiego jest właściwy ponad pół wieku późniejszym czasom, a nawet je chwilami wyprzedza. Nie brak tu relacji całotonowych, akordów eksponujących interwały kwart i sekund, a nawet pentatoniki. Wszystko to jednak przyczynia się do rozluźnienia związków funkcyjnych, ale nie na drodze chromatyzacji – jak u Wagnera czy Liszta, lecz diatonizacji – jak u Dvořáka czy Noskowskiego.
• Powagę i wymiar pierwszej części – Allegro – kształtuje rozpoczynający się unisono temat smyczków – jest on jednocześnie motywem przewodnim całości. Po słowiańsku śpiewny i mocny zarazem kontrastuje silnie z drugim tematem (fortepian) o francuskiej jakby proweniencji – lekkim i scherzandowym. Nie oddaje mu jednak pola i dominuje do samego końca, stwarzając – zwłaszcza w przetworzeniu – silne napięcia. Pozwala na to czołowy motyw opadającej kwinty, przydatny w polifonicznych przeprowadzeniach, a jednocześnie nadający całej części zdecydowany i posępny charakter.
• Główna melodia części drugiej – Adagio – następująca po zawieszonym jakby w powietrzu, opartym na cichych, falujących trylach wstępie, nawiązuje do 2. tematu części poprzedniej. Nie podtrzymuje jednak jego scherzandowego klimatu, a zmierza w stronę śpiewności, a nawet żarliwości i uniesienia. Atmosferę tu panującą można określić jako erotyczną, intymną, czemu sprzyja kruchość i przejrzystość faktury; w środkowym, nieco bardziej ruchliwym fragmencie jest to słyszalne najlepiej.
• Zupełną rewelację stanowi Scherzo. Jego oś stanowi repetowany w punktowanym, przypominającym galop rytmie dysonujący akord smyczków staccato, na który fortepian rzuca a cappriccio krystalicznie brzmiący grany w oktawach motyw. Przypomina to bardzo późniejsze scherzo z Symfonii „Z Nowego Świata” Dvořáka, tym bardziej, że podstawę skali stanowi tu pentatonika. Pełno tu wirtuozerii i kapitalnych pomysłów fakturalnych z użyciem pizzicato, flażoletów i różnorodnych środków artykulacyjnych w instrumentach smyczkowych, z którymi dźwięki fortepianu wdają się w fascynujące zestawienia. Trio przywraca na moment „erotyczny” klimat części wolnej – znów odnajdujemy tu konstrukcyjną zbieżność z Kwintetem Schuberta.
• Finale w formie sonatowej rozpoczyna się zaskakująco – dopiero co przebrzmiałym motywem Scherza. Pojawiający się po chwili główny temat jest z pozoru lekki i niezobowiązujący, ale jego radosny pęd powstrzymują co chwila poważne epizody przypominające motywy części poprzednich. W zakończeniu powraca temat pierwszej części, tym razem pozbawiony właściwej mu dotąd melancholii, zamykając dzieło w klimacie triumfalnego uniesienia. Zachwycającą osobliwością tej części jest to, że gdy w poczuciu słuchacza myśl muzyczna się już wyczerpuje, kompozytor zawsze znajduje sposób na ponowne przykucie jego uwagi.
Kwintet został wykonany po raz pierwszy 30 kwietnia 1885 roku w Brukseli z udziałem kompozytora i jego przyjaciół – profesorów tamtejszego Konserwatorium, wśród których był skrzypek Jenő Hubay i wiolonczelista Joseph Servais.
Maciej Negrey