Koncert, na którym wykonano po raz pierwszy VII Symfonię A-dur op. 92 Beethovena, stał się jednym z jego największych sukcesów. Odbył się 8 grudnia 1813 roku w wielkiej auli uniwersyteckiej, a w programie obok tej „najzupełniej nowej symfonii” – jak głosiły zapowiedzi – znalazły się dwa marsze, jeden Dusseka, drugi Pleyela, wykonane przez mechanicznego trębacza Mälzla z akompaniamentem orkiestry i krótka symfonia programowa Beethovena Wellington`s Sieg oder die Schlacht bei Vittoria (Zwycięstwo Wellingtona albo bitwa pod Vittorią), przeznaczona pierwotnie na panharmonicon, automat muzyczny skonstruowany przez pomysłowego Mälzla, wynalazcę metronomu, który nakłonił zaprzyjaźnionego kompozytora do przerobienia utworu na orkiestrę i zakrzątnął się energicznie przy organizacji tego koncertu dobroczynnego na rzecz rodzin ofiar wojny. Po niedawnej „bitwie narodów” pod Lipskiem Wiedeń był wówczas ogarnięty patriotyczną gorączką i największy entuzjazm słuchaczy wzbudziła owa dość kuriozalna symfonia batalistyczna z naturalistycznymi efektami perkusji, ale Siódmą też przyjęto wyjątkowo gorąco. Druga część musiała być bisowana i w rezultacie koncert został powtórzony kilka dni później.
Wokół VII Symfonii nie narosły takie romantyczne komentarze przemawiające do wyobraźni melomanów, jak wokół tzw. „Symfonii losu”, czyli Piątej, ale z punktu widzenia konstrukcji wielkiej formy symfonicznej jest ona dziełem niemniej mistrzowskim. Punktowany, jakby uskrzydlony rytm głównego tematu pierwszej części, nader zręcznie wyprowadzonego po długim, mylącym tropy wstępie, jest w niej podstawowym elementem formotwórczym. Nadrzędna rola rytmu zaznacza się wyraźnie także w dalszych częściach VII Symfonii, nie tylko w szybkich: porywająco dynamicznym scherzu i tanecznie rozbuchanym finale, lecz także w spokojnej części drugiej. Jej niezwykle sugestywny klimat emocjonalny tworzy w dużej mierze pulsacja prostego, dwutaktowego motywu rytmicznego, na którym oparty został pierwszy temat, spleciony w kolejnych powtórzeniach ze śpiewną melodią, zupełnie inaczej ukształtowaną. Ten tak bardzo spójny splot obu różnych wątków kryje jedną z tajemnic warsztatu kompozytorskiego i twórczej wyobraźni Beethovena: otóż pierwszy, miarowo kroczący temat znajduje się już w szkicowniku Beethovena z roku 1806, a więc powstał kilka lat wcześniej, niż w ogóle zrodził się zamysł skomponowania VII Symfonii.
Adam Walaciński