Edvard Grieg (1843-1907)
Koncert fortepianowy a-moll op. 16
Koncert ten – to najsłynniejsza obok muzyki do Peer Gynta kompozycja Griega. Napisany w 1868, po raz pierwszy zabrzmiał w Kopenhadze 3 kwietnia roku następnego.
Krótko później wykonany w Lipsku spotkał się jednak z miażdżącą krytyką. Nie był to już wprawdzie Lipsk Mendelssohna i Schumanna, ale opinia wydana w tym mieście mogła fatalnie zaciążyć na losach dzieła… poza tym o Schumanna właśnie poszło. Uważano, że Grieg zanadto zapatrzył się w słynny Koncert fortepianowy a-moll niemieckiego mistrza, a prócz tego we wzory Chopina i Liszta. Naprawdę jednak lipskim krytykom brakło w Koncercie Griega „solidnej, niemieckiej roboty”, takiej, jakiej uczono w tutejszym konserwatorium. A Grieg był jego absolwentem! Marnotrawnemu synowi należała się zatem nauczka.
∙ Istotnie, w pierwszej części (Allegro molto moderato), forma wyczerpuje się w dwóch trzecich przebiegu – resztę zajmuje wielka cadenza solowa. Ale my podziwiamy dziś w tym Koncercie nie konstrukcję, lecz urodę tematów i blask partii fortepianu. Już sam początek jest olśniewający, a potem – na ogół wcale nie jest gorzej. Całość upływa w heroiczno-lirycznym klimacie, w miłym poczuciu harmonijnego stylu i dobrego smaku.
∙ Część druga (Adagio) ma kształt pieśni. Jej piękny, chorałowy temat rozwijają instrumenty smyczkowe, w których brzmieniu Grieg zawsze odnajdywał się najlepiej. Tu, inaczej niż w 1. części, wejście fortepianu następuje dopiero po dłuższej chwili i przynosi skojarzenia z Chopinem. W kulminacji fortepian deklamuje melodię pieśni w atmosferze szlachetnego patosu.
∙ Część trzecia następuje attacca i składa się z kilku dłuższych epizodów. Pierwszy (Allegro moderato molto e marcato) oparty jest na rytmie norweskiego tańca skakanego (springdans). Każdy ze świeżych pomysłów melodycznych ma swoją kulminację. Liryczny epizod drugi (Andante) wprowadza flet solo. Powrót epizodu tanecznego kończy się zabawnym Quasi presto, lecz całość zamyka Andante maestoso – znaną już melodię solowego fletu podejmuje na przemian orkiestra i fortepian, tym razem nie w konwencji pieśni, lecz podniosłego hymnu.
Maciej Negrey